Do szkoły z celiakią w kieszeni...
Moderator: Moderatorzy
Do szkoły z celiakią w kieszeni...
Mija okres beztroskiego życia nie tylko dla mnie, ale i dla mojego malucha. Wiadomość o tym, ze w przedszkolu zlikwidowano odział sześciolatków wprawiła mnie w drżenie matczynego serducha. Bo któż teraz zadba o to, aby mój celiak spędzający większą część dnia w szkole nie chodził głodny? Wiem, mogę zapakować mu kanapki, owoce, soki, a nawet dorzucić serek czy jogurt, który będzie pałaszował na szkolnej stołówce, patrząc jak inne dzieci wsuwają schabowego :?
Moje obawy? Reakcja innych "normalnych" dzieciaków. Już teraz powstał problem. Otóż dzieci z grupy Kuby prawie przy każdym posiłku wytykają palcem jego jedzenie, śmieją się i.t.p. Co będzie w szkole?
Dużo rozmawiam z synem o jego diecie, reakcji innych, wydaje mi się, że rozumie, ale smutek w jego oczach jest dla mnie bolesny. Kuba coraz częściej zadaje pytania, kiedy będzie mógł jeść normalnie.
Rodzice szkolnych celiaków, podzielcie się ze mną swoimi doświadczeniami.
Pozdrawiam
Ilona i Kuba z celiakią w kieszeni
Moje obawy? Reakcja innych "normalnych" dzieciaków. Już teraz powstał problem. Otóż dzieci z grupy Kuby prawie przy każdym posiłku wytykają palcem jego jedzenie, śmieją się i.t.p. Co będzie w szkole?
Dużo rozmawiam z synem o jego diecie, reakcji innych, wydaje mi się, że rozumie, ale smutek w jego oczach jest dla mnie bolesny. Kuba coraz częściej zadaje pytania, kiedy będzie mógł jeść normalnie.
Rodzice szkolnych celiaków, podzielcie się ze mną swoimi doświadczeniami.
Pozdrawiam
Ilona i Kuba z celiakią w kieszeni
Ja mojego syna po prostu nie zapisywałam na obiady .W szkole jadł swoje jedzenie a w domu obiad . Możesz też spróbować porozamawiać w szkole z kucharkami , może udałoby się przygotowywać je także dla twego syna .Ty po prostu dostarczysz im zamienników a tam zrobią mu jedzenie dla niego .Jeśli dzieci mu dokuczają to porozmawiaj z rodzicami tych dzieci , na pewno zrozumią i pomogą opanować swoje pociechy .Pozdrawiam i na pewno wszystko będzie OK
Dzięki za odpowiedź. Rozmawiałam już z panią przedszkolanką na temat wyśmiewania, nie przyniosło to zadnych efektów. Z rodzicami dzieci kontakt jest dosyć utrudniony, gdyż pociechy przyprowadzane i odbierane są o różnych porach. Szczerze mówiąc nie przyszło mi to nawet do głowy, ale warto spróbować zapolować.
Co do szkolnych obiadów, nie wiem, czy kuchnia zgodziłaby się gotować "na jeden garnek". Sprawdzę to
Nie wiem może wszystko wyolbrzymiam, bo synuś idzie do szkoły
hmmm Córę było mi łatwiej wyprawić do szkoły.
Pozdrawiam
Co do szkolnych obiadów, nie wiem, czy kuchnia zgodziłaby się gotować "na jeden garnek". Sprawdzę to
Nie wiem może wszystko wyolbrzymiam, bo synuś idzie do szkoły
hmmm Córę było mi łatwiej wyprawić do szkoły.
Pozdrawiam
Ilona i Kuba z celiakią w kieszeni
polecam dział vademecum w serwisie
http://www.celiakia.pl/modules.php?op=m ... file=index
a zerówka i szkoła nie są straszne dla celiaka... sama uczęszczałam i żadnych horrorów nie było, nikt się nie wysmiewał
było to co prawda 20 lat temu =]
ale teraz chyba dzieci mniej się dziwią że ktoś je "inaczej" na około pełno wegetarian a co 2 mamusia się odchudza ...
dieta to juz nie jest taka sensacja =]
będzie dobrze pozdrawiam
http://www.celiakia.pl/modules.php?op=m ... file=index
a zerówka i szkoła nie są straszne dla celiaka... sama uczęszczałam i żadnych horrorów nie było, nikt się nie wysmiewał
było to co prawda 20 lat temu =]
ale teraz chyba dzieci mniej się dziwią że ktoś je "inaczej" na około pełno wegetarian a co 2 mamusia się odchudza ...
dieta to juz nie jest taka sensacja =]
będzie dobrze pozdrawiam
>>pozdrawiam<<
- Kasia-mama
- Forumowicz
- Posty: 132
- Rejestracja: sob 17 sty, 2004 17:20
- Lokalizacja: Kraków
Mój Kuba kończy właśnie trzecią klasę. Miałam też wiele wątpliwości, nim poszedł do szkoły, ale to już za nami. Wystarczy uświadomić panią(życzę kumatej wychowawczyni), która zadba o to, żeby inne dzieci nie wyśmiewały pozornej inności syna. Poza tym ciągle i bez ustanku musisz jego samego utwierdzać w przekonaniu, że nie jest gorszy od innych, a wręcz pomóc znaleźć mu takie dziedziny, w których jest lepszy od tych, którzy się z niego śmieją. Proponuję też na zebraniu poruszyć temat, a tych twardzieli wymienić po nazwisku, to powinno poskutkować. Życzę dużo optymizmu i wytrwałości. Pozdrawiam.
-
- Nowicjusz
- Posty: 5
- Rejestracja: pn 23 lut, 2004 16:03
- Lokalizacja: wwa
coz.. napewno nie jest latwo, ja moge znowu powolac sie na moje wspomniania z bezglutenowego dziecinstwa: w mlodszych klasach szkoly podstawowej jadlam obiad razem z dziecmi, bo mama sie dogadala z kucharkami - wyjasnila co i jak, czego nie moge, a co moge.. idylla ta sie skonczyla, kiedy kiedys mama przypadkiem wczesniej po mnie przyszla i zapytala pan w kuchni, czy moj mielony (byly mielone) jest obtoczony w mojej mace. Panie odpowiedzialy, ze tak, oczywiscie. Nastepnie mama zapytala, tak dla pewnosci, czy do miesa dodaly tez moja bulke tarta... i tu panie zrobily glupie miny... nie przyszlo im do glowy, ze maka jest tez w bulce tartej... od tamtej pory mama miala ograniczone zaufanie do inteligencji przecietnej kucharki, ktore nastepnie przenioslo sie na mnie - zawsze pytalam pozniej po kilka razy o kazdy skladnik!
Po mlodszych klasach szkoly podstawowej przyszly pozniejsze lata, a co za tym idzie wycieczki szkolne, kolonie etc. Odkad skonczylam 12 lat przestalam jezdzic na bezglutenowe wakacje. Poprostu mama pakowala mi make i makaron i reszta to tylko sie musialam dogadywac z paniami w kuchni (jak wspomnialam, dopytujac sie o wszystko), a kiedy czegos sie nie dalo zastapic bo np. bylo za pozno, to dostawalam np zamiast kotleta, jajka sadzone czy cos. Dzieci owszem, byly i takie co sie czepialy, ale jakos to po mnie splywalo, a przynajmniej tak to wspominam.
W LO to juz wogole nie byl problem, tak samo jak i teraz, kiedy przyszla pora nauczyc sie gotowac na tzw. "swoim kawalku podlogi".
Jestem na diecie od 2 roku zycia (czyli jak dotad 18 lat) i moge smialo powiedziec, ze dziwia mnie niektore posty, glownie rodzicow dzieci, albo osob, ktore od niedawna sa na diecie.. dieta bezglutenowa to naprawde nie jest duzy problem! Nosy do gory! Klopotliwe to tylko jest jak sie wyjezdza gdzies na dziko, tu sie klania wiek 16-18 lat, kiedy najlepsza rozrywka jest namiot nad jeziorkiem i kupa znajomych. Znajomi wcinaja zapiekanki, a celiak... a celiak kombinuje, i wierzcie mi, zawsze cos wykombinuje dla mnie bycie na diecie jest tak normalne, jak dla innych to, ze moga w sklepie kupic bulki i zjesc je na sniadanie. A takie krecenie sie za czyms do zjedzenia, przynajmniej nauczy dzieciaka samodzielnosci
pozdrawiam goraco!!
Po mlodszych klasach szkoly podstawowej przyszly pozniejsze lata, a co za tym idzie wycieczki szkolne, kolonie etc. Odkad skonczylam 12 lat przestalam jezdzic na bezglutenowe wakacje. Poprostu mama pakowala mi make i makaron i reszta to tylko sie musialam dogadywac z paniami w kuchni (jak wspomnialam, dopytujac sie o wszystko), a kiedy czegos sie nie dalo zastapic bo np. bylo za pozno, to dostawalam np zamiast kotleta, jajka sadzone czy cos. Dzieci owszem, byly i takie co sie czepialy, ale jakos to po mnie splywalo, a przynajmniej tak to wspominam.
W LO to juz wogole nie byl problem, tak samo jak i teraz, kiedy przyszla pora nauczyc sie gotowac na tzw. "swoim kawalku podlogi".
Jestem na diecie od 2 roku zycia (czyli jak dotad 18 lat) i moge smialo powiedziec, ze dziwia mnie niektore posty, glownie rodzicow dzieci, albo osob, ktore od niedawna sa na diecie.. dieta bezglutenowa to naprawde nie jest duzy problem! Nosy do gory! Klopotliwe to tylko jest jak sie wyjezdza gdzies na dziko, tu sie klania wiek 16-18 lat, kiedy najlepsza rozrywka jest namiot nad jeziorkiem i kupa znajomych. Znajomi wcinaja zapiekanki, a celiak... a celiak kombinuje, i wierzcie mi, zawsze cos wykombinuje dla mnie bycie na diecie jest tak normalne, jak dla innych to, ze moga w sklepie kupic bulki i zjesc je na sniadanie. A takie krecenie sie za czyms do zjedzenia, przynajmniej nauczy dzieciaka samodzielnosci
pozdrawiam goraco!!
Nic nie wydaje mi się bardziej godne podziwu od człowieka. Abdallah Saracen
Do szkoły z celiakią...
Nie przypuszczałam,że można śmiać się z jedzenia.Moje dziecko wie,że każdy jest inny.A samochody są na różne paliwo i tankuje się odpowiednio,żeby auto nie zepsuło się.
Panie kucharki w stołówkach nie rozumieją,że rybę w panierce bezglutenowej nie smaży się z pozostałymi[nie uczono ich o tym]
Ponieważ moja starsza córka jest w sanatorium,przypomniało mi się-mówiła,że w sanatorium[jeżdzi regularnie]bezglutki jedzą gluten,cukrzycy słodycze[pokryjomu]Urwali się z domu i próbują.Ona nie stosuje żadnej diety.Jest siostrą Bezglutka.
Panie kucharki w stołówkach nie rozumieją,że rybę w panierce bezglutenowej nie smaży się z pozostałymi[nie uczono ich o tym]
Ponieważ moja starsza córka jest w sanatorium,przypomniało mi się-mówiła,że w sanatorium[jeżdzi regularnie]bezglutki jedzą gluten,cukrzycy słodycze[pokryjomu]Urwali się z domu i próbują.Ona nie stosuje żadnej diety.Jest siostrą Bezglutka.
A rok szkolny trwa
Witam serdecznie
mija kolejny miesiąc, kiedy Kuba poszedł do szkoły. Moje obawy co do diety i szkoły, te sprzed wakacji wydają mi się w tej chwili baaaaardzo śmieszne. Udało mi się dogadać z paniami z kuchni, syn w grupie czuje się swietnie, nikt nie wytyka mu paluchem innego chlebka. Czasami, gdy upiekę ciastka i mały zabierze je ze sobą, to okazuje się ze powinno ich być wiecej, bo innym dzieciom strasznie smakują Kuba jest zadowolony, że ma okazję poczęstować swoimi bezglutenkami kolegów. Jak na szesciolatka jest bardzo odpowiedzialny. Przynosi do domu każdą otrzymaną od kolegi, czy pani świetliczanki słodycz i dopiero, gdy zapoznamy się ze składem produktu zjada go lub nie.
Bardzo dziękuję za obszerną wypowiedź-wspomnienie peace_girl Post przeczytałam z przyjemnością i dał mi on do myślenia:).
Przede mną kolejny sprawdzian. Syn chce jechać na zimowisko!
Serdecznie pozdrawiam i do następnego przeczytania.
mija kolejny miesiąc, kiedy Kuba poszedł do szkoły. Moje obawy co do diety i szkoły, te sprzed wakacji wydają mi się w tej chwili baaaaardzo śmieszne. Udało mi się dogadać z paniami z kuchni, syn w grupie czuje się swietnie, nikt nie wytyka mu paluchem innego chlebka. Czasami, gdy upiekę ciastka i mały zabierze je ze sobą, to okazuje się ze powinno ich być wiecej, bo innym dzieciom strasznie smakują Kuba jest zadowolony, że ma okazję poczęstować swoimi bezglutenkami kolegów. Jak na szesciolatka jest bardzo odpowiedzialny. Przynosi do domu każdą otrzymaną od kolegi, czy pani świetliczanki słodycz i dopiero, gdy zapoznamy się ze składem produktu zjada go lub nie.
Bardzo dziękuję za obszerną wypowiedź-wspomnienie peace_girl Post przeczytałam z przyjemnością i dał mi on do myślenia:).
Przede mną kolejny sprawdzian. Syn chce jechać na zimowisko!
Serdecznie pozdrawiam i do następnego przeczytania.
Ilona i Kuba z celiakią w kieszeni
-
- Aktywny Nowicjusz
- Posty: 72
- Rejestracja: czw 30 gru, 2004 21:23
- Lokalizacja: Warszawa
oj, to daleko od nas. My mieszkamy w centrum, w okolicach PKiN.Ilona pisze:Witaj,
mieszkamy na Tarchominie, młody chodzi do S.P.314 przy Porajów.
Pozdrawiam
Chciałabym się jakoś rozeznać w przyjaznych szkołach (co to pani wychowawczyni i dyrekcja nie przestraszy się cukrzycy i celiakii, bo pomoc przy cukrzycy będzie potrzeba), ale w naszej okolicy.
pozdrowienia,
s.
vixi bardzo mi przykro, że spotkałaś na swojej drodze tak niemiłych delikatnie mówiąc małych ludzi, ale własnie tu powinni wkroczyć rodzice i nauczyciele! Ja swoje dzieciństwo wspominam miło w aspekcie diety nigdy nie miałam problemu, byała jedynym dzieckiem w szkole podst z celiakią wspaniała wychowawczyni 1-3 i następna z podstawówki uświdomiła zarówno dzieci jak i rodziców i nigdy nie była kłopotów a dzieć z zaciekawieniem i smakiem próbowały mojego chleba i ciastek :mrgreen:
To prawda trzeba uwaząc panie kucharki nie wiedzą, że bułka tarta to gluten a troszkę glutenu nie zaskodzi ...
To prawda trzeba uwaząc panie kucharki nie wiedzą, że bułka tarta to gluten a troszkę glutenu nie zaskodzi ...