Czy celiakia (dieta) bardzo utrudnia Wam życie ?

Czyli najważniejsze i najczęściej poruszane tematy.

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
jola
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 43
Rejestracja: wt 03 cze, 2008 12:35
Lokalizacja: bielawa

Post autor: jola »

U mnie jak u Niko - przetwory, soki, pierogi - robię sama.
Moja córka ma 4 lata - już drugi rok chodzi do przedszkola - na początku było trochę ciężko - teraz jest już fajnie bo Panie dają Ali tylko to co przyniesie z domu (kanapka + zupka w termosie i jakieś ciasteczko) nawet w szafce u Pań jsą jej Michałki, bo czasem jakieś dziecko przyniesie czekoladki na urodziny i moja Alak wtedy dostaje swoje słodycze :). Panie mają listę produktów dozwolonych ale i tak jak coś chcą jej dać to dzwonią do mnie czy mogą :D
W domu i przedszkolu sobie radzimy - gorzej jest na wyjazdach - trzeba zabrać prowiant a tak by się chciało czasem wejść do resturacji :(
No i w Święta jest ciężko........opłatek, uszka,żurek ;(
Awatar użytkownika
mama Krzysia
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 121
Rejestracja: pn 14 maja, 2007 16:32
Lokalizacja: Wschowa

Post autor: mama Krzysia »

u nas na początku tj.2 lata temu było bardzo trudno.Co prawda jestem zdrowa choruje mąż i syn ,ale w gruncie rzeczy cały obowiązek spadł na mnie bo przecież odemnie zależy co i jak jedzą.Bardzo pomogło mi forum,po kilku miesiącach wszyscy zaczęliśmy jeść bezglutenowo i zdrowo.Teraz uważam że nie jest to wcale takie trudne jak sie wydawało na początku ;)
Obrazek;
Nadzieja jest nieodłącznym elementem życia
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

jola pisze: No i w Święta jest ciężko........opłatek, uszka,żurek ;(

U mnie nie jest tak źle - opłatek kupuję z Glutenexu i część rodziny nawet się nie orientuje, że łamie się bezglutenowym ;-) a grzybowa z makaronem sojowym bywała u nas także przed moim przejściem na dietę.
Zresztą był cały cykl tematów świątecznych , a około Wielkanocy był nawet przepis na żurek bg (na bezglutenowym chlebie).
mama Krzysia pisze:Co prawda jestem zdrowa choruje mąż i syn ,ale w gruncie rzeczy cały obowiązek spadł na mnie bo przecież ode mnie zależy co i jak jedzą.
Może trzeba było wykorzystać dietę, żeby mąż też przejął część odpowiedzialności ?
Twój syn ma 12 lat, prawda ? IMHO to całkiem dobry wiek, żeby zaczął się uczyć gotować, a przynajmniej przyrządzać jedzenie dla siebie. Jeśli będzie dobrze sobie radził w kuchni w domu, to poradzi sobie na wakacjach czy w akademiku. Bo przecież jako bezglutek ma mniejsze możliwości kupowania gotowego jedzenia.
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
mama Krzysia
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 121
Rejestracja: pn 14 maja, 2007 16:32
Lokalizacja: Wschowa

Post autor: mama Krzysia »

masz rację Magdalaena to prawda syn ma 12 lat skorzystam z twojej rady, a co do męża to na początku podchodził do gotowania z dystansem,ale teraz jak trzeba to potrafi przygotować bg jedzonko.A co do świąt opłatek też kupuję bg a potrawy przygotowuję tak samo jak przed dietą z tą różnicą ,że dodaję produkty bg :053:
Obrazek;
Nadzieja jest nieodłącznym elementem życia
zyjacynaziemi
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 11
Rejestracja: czw 29 sty, 2009 20:16
Lokalizacja: Kraków

Post autor: zyjacynaziemi »

Czy celiakia (dieta) bardzo utrudnia mi życie?

Powiedziałbym, że prawie w ogóle nie. W zasadzie jedyną odczuwalną przeze mnie nieprzyjemnością tej choroby są sytuacje, gdy jestem zapraszany do domu przez nowo poznane osoby, które nie wiedzą o mojej przypadłości, a ja z drugiej strony nie wiem, czy planują serwować jakieś posiłki. Czasem okazuje się, że przygotowanego przez gospodarzy jedzenia niestety nie mogę jeść – i jest to sytuacja nieprzyjemna, bo wychodzi na to, że ktoś zadał sobie niepotrzebnie trud… Z drugiej strony głupio jest też wypytywać się, czy ktoś planuje przygotowanie jedzenia, a potem ewentualnie odmawiać litanię, co mi wolno, co nie wolno.

Nie mam problemu z samym faktem, że nie mogę jeść produktów zawierających gluten, bo do nich kompletnie mnie nie ciągnie. Stosuję dietę praktycznie od urodzenia i po prostu nigdy nie rozsmakowałem się w glutenowym pieczywie, makaronie czy ciastkach (miałem wręcz problem odwrotny: jak przełknąć kęs glutenowego pieczywa, kiedy w ogóle nie cieknie mi na niego ślina, w dosłownym sensie – był czas, gdy próbowałem jeść rzeczy glutenowe, ale o tym na końcu).

Nie mam też większego problemu z przestrzeganiem diety, bo rozróżnianie, co mogę, a czego nie mogę weszło mi już po prostu w krew – jest to reakcja automatyczna, bez przeżywania. Jasne, że nie mogę rozkoszować się pełnym menu w restauracjach, ale odbijam to sobie w żywieniu domowym. Chyba też jakoś dzięki diecie zainteresowałem się kuchnią i gotowaniem i zbieram i stosuję ciekawe przepisy na jedzenie bezglutenowe z całego świata.
Wychodzę też z założenia, że diety bezglutenowej nie da się przestrzegać w stu procentach (trzeba by mieć np. własne pole uprawne i własne młyny), dlatego na pewne bardzo drobne dodatki glutenowe w żywieniu poza domem przymykam oko. Na szczęście nie powodują one żadnych gwałtownych dolegliwości.

Celiakię wykryto u mnie w momencie przejścia z pokarmu matki na pokarm stały, po kilku miesiącach, gdy już balansowałem na krawędzi życia i śmierci. Trzydzieści pięć lat temu niemowlętom nie robiono testów na celiakię. Na chorobie wyznała się dopiero któraś z kolei pani doktor (dr Fedeczko), która miała szczęście być wcześniej na stażu w USA (tam świadomość istnienia choroby była dużo wyższa). Niestety zgodnie z panującymi wtedy poglądami, bo skończeniu piętnastego roku życia zaczęto zachęcać mnie do powolnego włączania do jadłospisu produktów glutenowych, głównie chleba. Wydaje mi się, że przez to w wieku dwudziestu lat rozwinęła się u mnie dodatkowo choroba Duhringa. Poprawne zdiagnozowanie zajęło dobrych kilka miesięcy (trafną diagnozę postawiła dr Wojas z Kliniki Dermatologii CMUJ). Powrót do diety bezglutenowej i przyjmowanie Disulone bardzo szybko przywróciły mnie do zdrowia. Obecnie przyjmuję minimalne dawki leku (odgryzam jak najmniejszą drobinkę z tabletki raz dziennie).
Ciokolata
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 2
Rejestracja: śr 20 maja, 2009 18:12
Lokalizacja: Chełm

Post autor: Ciokolata »

Hmm ... Według mnie nie jest tak strasznie, lecz większość ludzi tej choroby nie rozumie ... ;)
Np. Kiedy wychodzę gdzieś ze znajomymi i zamawiamy jedzenie, wszyscy zamawiają pizzę, mięso w panierce a tylko ja frytki :D I każdy pyta się mnie, czy jak zjem trochę to mi nic nie będzie.... ;P
Awatar użytkownika
Katarzyna35
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 297
Rejestracja: ndz 10 maja, 2009 18:06
Lokalizacja: Łomianki k.Warszawy

Post autor: Katarzyna35 »

Mnie, jako raczkującej w diecie BG, na razie przeraża to czytanie składu produktów, :029: wydaje mi się że przez to zakupy trwają dwa razy dłużej , dziś np. biorę śledzie matias w oleju , a tam pisze że mogą zawierać gluten , co wydawało by się na pierwszy rzut oka że nie :zly: .
Otoczenie też nie zabardzo rozumie , mam wrażenie traktując sprawę jako mój wymysł , że nagle tak nie mogę jeść normalnych produktów.
W sklepie w którym zawsze kupowałam zwykłe pieczywo i inne glutenowe rzeczy , troche tak patrzą dziwnie na mnie. Pewnie po częsci to i moje przewrażliwienie.
To takie rozterki początkującego bezglutka ;)
Obrazek
Barichelo
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 40
Rejestracja: ndz 04 lis, 2007 13:51
Lokalizacja: Opole

Post autor: Barichelo »

Ciokolata pisze:Kiedy wychodzę gdzieś ze znajomymi i zamawiamy jedzenie, wszyscy zamawiają pizzę, mięso w panierce a tylko ja frytki :D
właśnie , jak to jest z tymi frytkami , słyszałem już od kilku osób że są smażone na tym samym oleju co np. nugetsy czy inne kotlety.
dorota krypa
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 227
Rejestracja: wt 04 paź, 2005 12:15

Post autor: dorota krypa »

Na początku na pewno jest ciężko. Ja na przykład jako mama bezglutka musiałam nauczyć się piec chleb bezglutenowy. Na początku wychodził płaski i nie za bardzo wiedziałam dlaczego. Teraz jestem mistrzem w pieczeniu chleba. Jak idę do sklepu też uważnie czytam skład i mam wrażenie , że wszyscy się na mnie gapią. Ale chyba nam się zdaje , że zwracamy na siebie uwagę. Moja córka też przeżywa to ,że nie może wszystkiego jeść.
Ma dopiero 12 lat. Od 5 lat na diecie bezglutenowej i bezmlecznej. Trzeba sobie myśleć w ten sposób nie jestem sama, są też inni , którzy mają te same problemy co ja. Trzymaj się Katarzyna 35 :)
Awatar użytkownika
Katarzyna35
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 297
Rejestracja: ndz 10 maja, 2009 18:06
Lokalizacja: Łomianki k.Warszawy

Post autor: Katarzyna35 »

Dzięki Doroto za słowa wsparcia :) , pewnie jak ze wszystkim co nowe, na początku jest trudno , ale z czasem znajdujemy swoją metodę działania w danej sytuacji . Fajnie że mam taki pozytywny przykład, jaki to na forum znajduję, jak radzic sobie z dietą i wogóle z nowym sposobem bycia. <aniol>
Obrazek
Awatar użytkownika
Cecylia
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 368
Rejestracja: czw 05 cze, 2008 10:12
Lokalizacja: Wschowa

Post autor: Cecylia »

Katarzyno35 doskonale Cię rozumie, ja przez pierwsze pół roku chodziłam jak raczek do tyłu jednak znalazłam w najbliższym otoczeniu ogromne zrozumienie zwłaszcza wśród dużo młodszego grona współpracowników. To takie miłe kiedy zamiast normalnego placka na imieniny otrzymuje pełen talerz owoców od solenizantów :) mała rzecz a cieszy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Katarzyna35
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 297
Rejestracja: ndz 10 maja, 2009 18:06
Lokalizacja: Łomianki k.Warszawy

Post autor: Katarzyna35 »

Ciesze się że napisałaś Cecylio :D chyba na początku sami musimy się oswoić z dietą i zaakceptować , a otoczenie też pomału zrozumie , taką mam nadzieję :043: , a z tymi owocami to super pomysł :)
Obrazek
Awatar użytkownika
Karolcia6
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 304
Rejestracja: pt 16 maja, 2008 08:38
Lokalizacja: Skórcz

Post autor: Karolcia6 »

Ja jak umawiam się z koleżanką, że wpadnę do niej to specjalnie robi dla mnie obiad bg i wtedy cała rodzina je np. sos zawieszony kartoflanką. Ale to tylko wyjątki, bo są osoby, którym nie można przegadać, że nawet troszkę szkodzi.

A odpowiadając na pytanie: Czy celiakia (dieta) bardzo utrudnia Wam życie ? To nie tak bardzo, jedynym problemem jest wysoka cena "naszych" produktów i to, że chciałabym pójść na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, ale musiałabym zabrać ze sobą cały zapas jedzonka. A 14 dni to troszkę dużo, wiem, że dla chcącego nic trudnego. Jednak to nie jest zwykła wycieczka, ale wyczerpująca "wyprawa" i jak pomyślę, że może mi się trafić, że przez cały ten czas nie zjem an razu normalnego obiadu (oczywiście bg) i za każdym razem mam odmawiać ludziom posiłków to mam dość. :042:
Obrazek
Awatar użytkownika
titrant
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Posty: 2152
Rejestracja: ndz 26 paź, 2008 18:51
Lokalizacja: Kraków

Post autor: titrant »

Z jednej strony utrudnia: lubię np. piesze wyprawy w góry. Nie mam pojęcia jak zabrać prowiant na dłuższą, trwającą kilka dni wyprawę i zjadać go sukcesywnie, bo mam problem z zabraniem prowiantu na jeden dzień: wszystko co przygotuję, zjadam zanim wyjdę z domu, a potem cały dzień siedzę niebosko obżarty i głodny.

Z drugiej strony umożliwia, więc staram się nie narzekać, tylko szukać metody konstruktywnego rozwiązania problemu.
Ostatnio zmieniony śr 27 maja, 2009 05:43 przez titrant, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Kasinka
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 288
Rejestracja: wt 21 sie, 2007 22:36
Lokalizacja: Piaseczno

Post autor: Kasinka »

Jeśli chodzi o czytanie składów to zawsze na to zwracałam uwagę :) oczywiście na co innego - aromaty, konserwanty itd :) więc jest dla mnie naturalne że zwracam uwagę ile jest np. mięsa w mięsie, albo soku w soku :)
Chyba cały czas najtrudniejsze dla mnie są jakieś wyjścia na dłużej, gdzieś na imprezę itd. Nie lubię kiedy ktoś zaczyna się na mnie dziwnie patrzeć kiedy jedzenie oglądam z każdej strony i zadaję pytania prawie na miarę Sanepidu :)
Ale za to mam kochaną koleżankę w pracy, która jak przynosi sałatki czy zupy zawsze mi mówi nawet bez pytania, czego użyła do zrobienia, że wszystko obczytała i że spokojnie mogę jeść :)
Tylko te zjazdy rodzinne itp... W domu u siebie to wiadomo... ale tak to różnie bywa :|
Obrazek
ODPOWIEDZ