Jak sobie poradzić z dietą?

Na pytania dotyczące żywienia i diety bezglutenowej odpowiada Maja Łowińska, dietetyk

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Gosiuuunia
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 363
Rejestracja: pn 17 lip, 2006 00:31
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Gosiuuunia »

Na początku diety raz się popłakałam. Starałam się pozytywnie myśłeć, że moge jeść wszystko (no, prawie) tylko z inną mąką, a mój facet zaczął wymienia:pączki, rogaliki... nie wytrzymałam...
Wtedy nie wiedziałam, ale teraz już wiem że moge zrobić wszystko co wymieniał :) Choć i teraz mam chwile słabości
Awatar użytkownika
kabran
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1838
Rejestracja: sob 22 paź, 2005 09:52
Lokalizacja: Lublin

Post autor: kabran »

Gosiuuunia pisze:Na początku diety raz się popłakałam.
No, ja nawet nie raz... ale z trochę innego powodu. Fakt, otoczenie może dać zdrowo w kość. Ja nieraz musiałam wysłuchać komentarzy w stylu: "I co, dalej się odchudzasz?", albo jeszcze lepsze: "Zacznij dziewczyno wreszcie jeść normalnie, bo to się źle skończy i się doigrasz!" (to mój teść) Naszym problemem jest chyba to, że nie widać po nas (na ogół), ze jesteśmy chorzy. Ręce i nogi na miejscu, żadna rurka z brzucha nie wystaje... Co niektóry/niektóra chudawa tylko trochę, a jak jeszcze powie że na diecie jest, to wszystko jasne - anoreksja jakaś... [-(
Inny rodzaj komentarzy i sytuacji pełnych "życzliwości" to właśnie różne imprezki. Ostatnio na imieniny teściowej wzięłam ze sobą swoje ciastka, bo co będę patrzeć jak inni jedzą. I chyba się obraziła, że swoje przynoszę, widocznie jej mi nie smakuje... I nie ma tłumaczenia, bo poziom świadomości i zrozumienia zerowy. Namawiano mnie na domowe wafle - ja na to, że nie mogę; "ale przecież w masie nie ma nic szkodliwego!" No, w masie może i nie, ale wafle to normalne były, pszenne... :evil:
The quickest way to an enemy's heart is through his ribcage.
Nie, nie jestem lekarzem... I mam Crohna.
Obrazek
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

kabran pisze:No, ja nawet nie raz... ale z trochę innego powodu. Fakt, otoczenie może dać zdrowo w kość. Ja nieraz musiałam wysłuchać komentarzy w stylu: "I co, dalej się odchudzasz?", albo jeszcze lepsze: "Zacznij dziewczyno wreszcie jeść normalnie, bo to się źle skończy i się doigrasz!" (to mój teść) Naszym problemem jest chyba to, że nie widać po nas (na ogół), ze jesteśmy chorzy.
Wydaje mi się, że to nie jest tak.
IMHO Twoim problemem nie jest celiakia tylko teść - cham, który jest dla Ciebie okrutny i nie myśli o tym co mówi. Czy w stosunku do osób zdrowych jest kochany i uprzejmy ? Założę się, że gdybyś nie była na diecie bezglutenowej, dokuczałby Ci np. z powodu poglądów politycznych.

Według mnie takie komentarze świadczą o osobie, która je wygłasza i jej stosunku do mnie.
Większość moich przyjaciół i rodziny, którym naprawdę na mnie zależy starają się postępować jak najbardziej normalnie. Jeśli przychodzę w gości zawsze jest coś bezpiecznego np. owoce czy orzeszki (najgorzej jak gospodarz kupił coś co w jego mniemaniu mogłam jeść np., sernik na zimno na kruchym spodzie, a ja odmawiam). Jeśli wychodzimy na miasto zawsze udaje się bez zbytnich problemów wybrać miejsce, gdzie ja też mogę coś zjeść.
Owszem większość osób jest zaskoczona podstępną obecnością glutenu w różnych produktach czy tym, że nawet okruszek mi zaszkodzi, ale przecież my też o tym nie wiedzieliśmy przed przejściem na dietę.
Nawet moja babcia, która zapomina, czego nie mogę jeść, nie protestuje specjalnie, jak po raz setny tłumaczę, że nie dam się poczęstować pyszną paróweczką.
Ale generalnie nie mam jakichś strasznych doświadczeń z komentarzami mojego otoczenia. Moze dlatego, że jestem pulchna, nikt nie podejrzewa mnie o odchudzanie (a ja ciągle usiłuję się odchudzać tylko bezskutecznie).
Mój poprzedni proboszcz zachowywał się okropnie, jak chciałam przystąpić do komunii pod postacią wina, ale to była kwestia jego paskudnego charakteru. W mojej nowej parafii podeszli do tego ze zdziwieniem, a potem z akceptacją.
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
vixi
Bardzo Aktywny Forumowicz
Bardzo Aktywny Forumowicz
Posty: 831
Rejestracja: wt 05 paź, 2004 16:59
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Post autor: vixi »

oj mam bardzo podobnie dziewczyny - moja osobista babcia przez całe dzieciństwo katowała mnie stwierdzeniami - że jestem chudzielec bo nie jem jak człowiek i że z tyloma kośćmi to mnie żaden na żonę nie będzie chciał i że mam nie wybrzydzać to ta fanaberia z celiakią mi minie - skandal
"...żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi - bo nie jesteś sam. Niech dobry Bóg zawsze cię za rękę trzyma..."
Gosiuuunia
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 363
Rejestracja: pn 17 lip, 2006 00:31
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Gosiuuunia »

Ludzie powinni być bardziej wyrozumiali i powinni się dwa razy zastanowić zanim coś powiedzą...

dzisiaj miałam taką sytuacje: przyszła do mnie babcia, usiadłam razem z nią w pokoju. ona złapa.ła jakąś gazete i poiwedziała że te cista są pyszne... i że pamięta jak mi piekła cista jak byłam młodsza... nawet nie wiecie jak mi się przykro zrobiło... złapałam torbe i wyszłam z domu. To nie jest łatwe być na takiej dieecie, tym bardziej jeśli ktoś jest początkujący-tak jak ja.
Awatar użytkownika
ania
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 147
Rejestracja: czw 13 paź, 2005 14:02
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: ania »

Ja słyszę do tej pory złośliwe komemtarze większości moich bliskich. Pytania w stylu: no i "kiedy w końcu skończysz z ta dietą?" "Czy ta twoja lekarka aby nie przesadza"? Ale mój kochany mąż bardzo mnie podtrzymuje na duchu i już nie raz wspierał mnie w trudnych chwilach. Trzeba mieć obok kogoś takiego-przyjaciela, który naprawdę się o nas martwi. A złośliwe komentrze często wypowiadają, przynajmniej w moim kierunku, ludzie, którzy mają problemy z nadwagą [-o< [/i]
Awatar użytkownika
kabran
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1838
Rejestracja: sob 22 paź, 2005 09:52
Lokalizacja: Lublin

Post autor: kabran »

Magdalaena pisze: Twoim problemem nie jest celiakia tylko teść - cham, który jest dla Ciebie okrutny i nie myśli o tym co mówi.
To chyba nie tak... On tego nie powiedział ani złośliwie, ani żeby dokuczyć. Wynikało to z troski o moje zdrowie. Tylko że ta troska nie jest poparta żadną wiedzą. I niestety wielu ludzi ma takie podejście. Zresztą wtedy, gdy padły te słowa, wyglądałam naprawdę kiepsko (48 kg/175) i tak "na zdrowy rozum" to powinam jeśc "żeby się odkarmić". Problem tylko w tym co jeść. Zresztą takie sytuacje nie są jeszcze najgorsze. Dużo cięzej znoszę takie, kiedy gospodarz stara się, ale... okazuje się, że jego staranie są, jakby to ująć, nie do końca uwieńczone powodzeniem. Starał się, wykazał maxymalnie dużo dobrej woli, a tu klapa.
Magdalaena pisze:najgorzej jak gospodarz kupił coś co w jego mniemaniu mogłam jeść np., sernik na zimno na kruchym spodzie, a ja odmawiam
Właśnie tak...
A wracając do sytuacji z teściem - ja naprawdę nie mam ochoty robić za każdym razem wykładów z dziedziny fizjologii żywienia, tłumaczyć się, opowiadać o swojej chorobie. To diabelnie krępujące. Nie chcę tego i już. To co jem i jak jem powinno być moją sprawą. I powoli, ale sukcesywnie chyba wtłaczam im do głów wiedzę. Ale jest to proces skomplikowany i bolesny... :wink:
The quickest way to an enemy's heart is through his ribcage.
Nie, nie jestem lekarzem... I mam Crohna.
Obrazek
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

kabran pisze:To chyba nie tak... On tego nie powiedział ani złośliwie, ani żeby dokuczyć. Wynikało to z troski o moje zdrowie. (...) A wracając do sytuacji z teściem - ja naprawdę nie mam ochoty robić za każdym razem wykładów z dziedziny fizjologii żywienia, tłumaczyć się, opowiadać o swojej chorobie. To diabelnie krępujące. Nie chcę tego i już. To co jem i jak jem powinno być moją sprawą.
Dla mnie „z troski o zdrowie” coś takiego można powiedzieć raz. Bo rzeczywiście zasady diety mogą być trudne do przyjęcia osoby niezorientowanej. Ale jeśli się usłyszało od bliskiej osoby pełne i sensowne wyjaśnienie, to IMHO powtarzanie takich uwag jest bezmyślne i okrutne.
Tak jakby parze, która nie może mieć dzieci, tłumaczyć, że naprawdę macierzyństwo to super sprawa i warto dla dziecka zrezygnować z eleganckich mebli czy wakacji w obcych krajach.
Zresztą wtedy, gdy padły te słowa, wyglądałam naprawdę kiepsko (48 kg/175) i tak "na zdrowy rozum" to powinnam jeść "żeby się odkarmić". Problem tylko w tym co jeść.
Jesteś bezmleczna i bezglutenowa, prawda ?
Frytki, soki owocowe, kotlety schabowe (z bezglutenową panierką) na smalcu, winogrona, banany, sałatki z dużą ilością oliwy, orzechy, pistacje, boczek wędzony, popcorn
Jako znany łakomczuch z nadwagą z łatwością mogę tę listę poszerzyć ;-)
A może Ty oprócz diety faktycznie jesteś niejadkiem i na tych rodzinnych obiadkach ledwie wmuszasz w siebie małego ziemniaczka ?
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
kabran
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1838
Rejestracja: sob 22 paź, 2005 09:52
Lokalizacja: Lublin

Post autor: kabran »

Magdalaena pisze:Frytki, soki owocowe, kotlety schabowe (z bezglutenową panierką) na smalcu, winogrona, banany, sałatki z dużą ilością oliwy, orzechy, pistacje, boczek wędzony, popcorn
No i widzisz jaka ja wredna (do wyżywienia) jestem? :wink: Z w/w listy nie mogę niczego... Tak więc nic dziwnego, że ludziom ręce opadają... :wink:
Magdalaena pisze:A może Ty oprócz diety faktycznie jesteś niejadkiem
Nieeeee... Jestem kwintesencją łakomstwa, ja się z łakomstwa składam. Gdyby kiedyś stworzono wzorzec łakomstwa, wyglądałby jak ja :D
The quickest way to an enemy's heart is through his ribcage.
Nie, nie jestem lekarzem... I mam Crohna.
Obrazek
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

Magdalaena pisze:Frytki, soki owocowe, kotlety schabowe (z bezglutenową panierką) na smalcu, winogrona, banany, sałatki z dużą ilością oliwy, orzechy, pistacje, boczek wędzony, popcorn
kabran pisze:No i widzisz jaka ja wredna (do wyżywienia) jestem? :wink: Z w/w listy nie mogę niczego... Tak więc nic dziwnego, że ludziom ręce opadają... :wink:
Uuu to faktycznie jesteś biedna z tym jedzeniem. Ale jestem pewna, że coś smakowitego by się znalazło.

Może mnie jest łatwiej psychicznie żyć z dietą, ponieważ ciągle spora ilość normalnego jedzenia jest dla mnie dostępna - przy odrobinie wysiłku niektórzy goście nawet nie podejrzewają, że obiad u mojej mamy został skomponowany jako bezglutenowy (np. mięsko z grilla, ziemniaki, sałatka z bezpiecznym sosem, lody Grycan z ajerkoniakiem, wino, owoce, nawet ciasto z wiórków kokosowych). Idąc na przeciętne imieniny do dalszej rodziny czasami wcale nie reklamuję swojej diety i wychodzę najedzona (bez ciast).
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
kabran
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1838
Rejestracja: sob 22 paź, 2005 09:52
Lokalizacja: Lublin

Post autor: kabran »

Magdalaena pisze:wino,
Ostatnio usłyszałam coś takiego: "Tyle rzeczy ci szkodzi, a wino możesz?" I nie było to pozbawione złośliwości. :wink: :D
Magdalaena pisze:przy odrobinie wysiłku niektórzy goście nawet nie podejrzewają, że obiad u mojej mamy został skomponowany jako bezglutenowy
Nom, mojej mamie już też prawie się udaje! :D Dziś byłam u niej na niedzielnym obiedzie i prawie zjadłam serniczek (specjalnie dla mnie upieczony, bo bez mąki tylko na budyniu). Prawie, bo tym razem dała do sernika coś dr`a Oetkera, tak żeby lepsze było... A tam na opakowaniu napisane "Skład: skrobia, skrobia modyfikowana... " Bleeee... :(
The quickest way to an enemy's heart is through his ribcage.
Nie, nie jestem lekarzem... I mam Crohna.
Obrazek
Awatar użytkownika
Asia S.
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 313
Rejestracja: ndz 20 mar, 2005 21:57
Lokalizacja: Radom

Post autor: Asia S. »

Ja to już czasem nie wiem, przecież niemożliwe, żeby rodzina była złośliwa, ile razy można, tłumaczenia nie pomagają, odechciewa mi się wizyt, na których słyszę, a ja specjalnie dla ciebie kupiłam te biszkopty, bo one przecież lekkostrawne... :evil: Nie mam siły...
Obrazek
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

Gosiuuunia pisze:Ludzie powinni być bardziej wyrozumiali i powinni się dwa razy zastanowić zanim coś powiedzą...
przyszła do mnie babcia, usiadłam razem z nią w pokoju. ona złapa.ła jakąś gazete i poiwedziała że te cista są pyszne....
No właśnie. Problem polega na tym, że wielu ludzi najpierw powie, a potem (jeśli w ogóle) pomyśli...

Powiem tak: ludzie generalnie oceniają według siebie. I także poziom "normalności" ustawiają sobie według siebie. Ja też spotkałam się ze stwierdzeniem, że zwykłe biszkopty na pewno mogę, bo to przecież lekkostrawne i dietetyczne ](*,) Owszem, dla glutka może i tak, ale ten glutek tak głęboko tkwi na swoim poziomie "normalności", że czasem nic poniżej tarana się przez ten mur przyzwyczajeń i stereotypów nie przebije...

Zgadzacie się? To teraz pokażę wam ten problem od drugiej strony. Zastanówcie się, czy to nie jest tak, że swoją własną dietę też nauczyliście się traktować jako swój własny poziom "normalności"? I też zdarza wam się zapominać o alergiach/ nietolerancjach pokarmowych innych osób?

Pytanie do tych z was, którzy nie mają innych ograniczeń żywieniowych - ile jesteście w stanie, z pamięci, wymienić osób na forum, które mają inne ograniczenia żywieniowe, oprócz glutenu - z podaniem konkretnych ograniczeń żywieniowych dla konkretnej osoby? Ja przyznam, że pamiętam inne alergeny tylko w przypadku kilku osób, chociaż staram się raczej zapamiętywać takie informacje, po prostu dlatego, że mnie samej trochę przykro, kiedy "tylko bezglutek" nie pamięta, że nie mogę też mleka - chociaż n razy o tym mówiłam... To jest przecież analogiczna sytuacja: kiedy glutenowa koleżanka w dobrej wierze częstuje mnie ciastkiem, bo znów zapomniała, że ja tego nie mogę, i kiedy osoba bezglutenowa proponuje mi lody albo sernik, a potem jest - a, no tak, faktycznie, prawda, ty mleka też nie możesz ](*,)

Powiem tak: zanim znalazłam to forum, czułam się często jak mniejszość bezglutenowa i bezmleczna (przy czym traktowałam te dwa ograniczenia jako jedną całość - jeden dopust boży). Teraz, czasami, czuję się jak mniejszość w mniejszości, co jest chyba jeszcze mniej zabawne... Zwłaszcza dziwnie się czuję, jak czytam komentarze typu "o jak dobrze, że ja jestem tylko na diecie bezglutenowej!" No, głęboko ludzkie to westchnienie, tylko takie trochę mało poprawne politycznie, i właśnie - wołające o to, żeby się trochę zastanowić, zanim się coś takiego napisze. Używając przykładu, który podała Magdalaena - to tak, jakby parze, żalącej się, że nie może mieć dzieci, odpowiedzieć - o rany, jak ja się cieszę, że mam trójkę wspaniałych dzieciaków!

Przyznam, zainspirował mnie dialog Magdalaeny z Kabran, a konkretnie zdania:
Jesteś bezmleczna i bezglutenowa, prawda?
(Kabran nie raz pisała na forum o swoich alergiach pokarmowych, i tak się składa, że na mleko akurat nie jest uczulona... Ale może ja to pamiętam dlatego, że temat mleka akurat mnie osobiście dotyczy?)
Uuu to faktycznie jesteś biedna z tym jedzeniem.
(Mam wrażenie, że parę osób na forum wspomniało, że nie lubią, jak się ludzie nad nimi litują z powodu diety bezglutenowej? Wobec tego, dlaczego litujemy się nad osobami, które mogą jeść mniej niż my? )

OK, koniec wywodu. Znowu wyszło mi za długie - bo tak naprawdę, wszystko sprowadza się do "pomyśl, zanim coś powiesz" oraz "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe".
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

kfiatek pisze:Pytanie do tych z was, którzy nie mają innych ograniczeń żywieniowych - ile jesteście w stanie, z pamięci, wymienić osób na forum, które mają inne ograniczenia żywieniowe, oprócz glutenu - z podaniem konkretnych ograniczeń żywieniowych dla konkretnej osoby?
Powiem tak - dla ludzi na forum nie za bardzo. Z forum zapamiętuję głównie charakter, osobowość, nick, avatar. Z opowieści kabran pamiętałam wrednego teścia, o którym już raz pisała. Zresztą szczerze mówiąc informacje np. o produktach jednocześnie bezglutenowych i bezmlecznych przepuszczam trochę mimo uszu jako niedotyczące mnie, tak samo jak informacje o koloniach czy kwalifikacji celiakii przy poborze do wojska.
Co do ludzi w realu - doskonale. Moja mama jest na innej dość specyficznej diecie, doskonale wiem co je, moje babcie nie mogą jedzenia ciężkostrawnego itp., jedna z moich przyjaciółek nie tknie alkoholu. Mam wrażenie, że fakt, że ja jestem na diecie sprawia, że pamiętam, że inni mogą mieć ograniczony repertuar żywieniowy.
kfiatek pisze:Przyznam, zainspirował mnie dialog Magdalaeny z Kabran, a konkretnie zdania:
Magdalaena pisze:Jesteś bezmleczna i bezglutenowa, prawda?
(Kabran nie raz pisała na forum o swoich alergiach pokarmowych, i tak się składa, że na mleko akurat nie jest uczulona... Ale może ja to pamiętam dlatego, że temat mleka akurat mnie osobiście dotyczy?)
Chyba pomyliłam Ciebie z kabran, bo obie jesteście na małe „k” ;-) Przepraszam.
Magdalaena pisze:Uuu to faktycznie jesteś biedna z tym jedzeniem.
kfiatek pisze:(Mam wrażenie, że parę osób na forum wspomniało, że nie lubią, jak się ludzie nad nimi litują z powodu diety bezglutenowej? Wobec tego, dlaczego litujemy się nad osobami, które mogą jeść mniej niż my? )
Przykro mi, że ktoś mógł tak to odebrać, ale ja to napisałam nie tyle z intencją litowania się tylko normalnego współczucia - jak jedna ofiara diety drugiej. I skoro mnie nie jest łatwo być na diecie TYLKO bezglutenowej, to realnie wyobrażam sobie o ile trudniej jest z większą ilością produktów zabronionych.
Pomyślałam wtedy, że nic dziwnego, że kabran jest trudniej niż mnie np. psychicznie zaakceptować jedzenie przez znajomych tego czego ona nie może, skoro lista „tego co może” jest dla niej znacznie krótsza i ma mniejszą szansę coś sobie w knajpie zamówić. (a może to też byłaś Ty , a nie kabran ? - nic już nie wiem)
Mam też wrażenie, że jest to istotne dla osób, które przychodzą na forum zdruzgotane i czytają nasze wypowiedzi o radzeniu sobie z dietą.
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
kabran
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1838
Rejestracja: sob 22 paź, 2005 09:52
Lokalizacja: Lublin

Post autor: kabran »

Ale się ten temat ładnie rozwija! :D
kfiatek pisze:Zastanówcie się, czy to nie jest tak, że swoją własną dietę też nauczyliście się traktować jako swój własny poziom "normalności"?
Nie ulega wątpliwości, że ja wiem co mogę a co nie. Przeważnie. Uczę się. Ten problem jest chyba trudniejszy w wypadku osób, które są na diecie od niedawna. Bo otoczenie tak jakby nie zdążyło się jeszcze przyzwyczaić, "przestawić". Mnie tylko wkurza jedno - skoro jestem chora (i wszyscy o tym wiedzą) i jestem zmuszona do długotrwałej i bolesnej edukacji kulinarnej, to na Boga - dlaczego moim bliskim się nie chce, już nie mówię, żeby poczytać trochę, ale choćby zapytać "A jak zrobię to czy tamto, to będziesz mogła zjeść?". Ignorancja, która im nie przeszkadza, a moje życie utrudnia niepomiernie. Jak zapraszam do swojego domu gości, to staram się aby dla każdego było do zjedzenia to co lubi. Dla mnie przeważnie nie ma nawet tego, co mogę... I nie jest usprawiedliwieniem to, że mam mnogość alergii i ciężko to zapamiętać. Bo zawsze można zapytać. :?
Magdalaena pisze:nic dziwnego, że kabran jest trudniej niż mnie np. psychicznie zaakceptować jedzenie przez znajomych tego czego ona nie może, skoro lista „tego co może” jest dla niej znacznie krótsza i ma mniejszą szansę coś sobie w knajpie zamówić.
Nie mam absolutnie problemu z zaakceptowaniem faktu, że inni jedzą, a ja nie mogę. Niemal codziennie gotuję swojej rodzinie i przeważnie jest to strawa, której nawet powąchać się boję :wink: :wink: Bo tak mi łatwiej i taniej, potrawy dosmaczam "na oko" albo wołam dziecko, żeby spróbowało. Dziś jedli schabowe z frytkami a ja wsuwałam makaron gryczany. I git, wszyscy zadowoleni, bo najważniejsza jest miła atmosfera. :D Tylko w przypadku ciast się buntuję i jest albo bezglutenowe, albo wcale :D
I jeszcze na koniec tego przydługiego wywodu jedna refleksja, całkiem OT. Jedyną osobą w rodzinie, która naturalnie podeszła do mojej diety jest moje 5-letnie, całkowicie glutenowe zresztą dziecko. Zrozumiała. I jak chce mnie czymś poczęstować, to pyta czy to mogę. Ale moje dziecko jest wyjątkowe :D
The quickest way to an enemy's heart is through his ribcage.
Nie, nie jestem lekarzem... I mam Crohna.
Obrazek
ODPOWIEDZ