Zobaczcie jak nas trują! Nie dajmy się.
faszywy (pszenny) makaron "ryżowy"
Fałszywy makaron "ryżowy" - interweniowaliśmy!
Moderator: Moderatorzy
- Małgorzata
- -#Moderator
- Posty: 1579
- Rejestracja: pn 03 sty, 2005 22:56
- Lokalizacja: Warszawa
Może to dobry wątek, żeby ostrzec przed sosem tamari:
http://www.sklepnazdrowie.pl/images/IMG_1177.JPG
Przyznam, że nie przyszło mi do głowy badać, czy w tamari jest pszenica - bo z założenia i zasady ma jej tam nie być.
I owszem - na polskiej etykiecie nie ma mowy o pszenicy, ale...
miałam po tym sosie typowe "poglutenowe" dolegliwości, więc zaczęłam się mu znowu uważnie przyglądać - i okazało się, że na oryginalnej etykiecie po czesku jest napis o możliwych śladowych ilościach "lepku"...
Wydawało mi się, że w opisie aukcji (kupiłam sos na Allegro, oferta była korzystna cenowo, bo to duża, półlitrowa butelka) nie było mowy o tym, że sos jest bezglutenowy (wtedy zasadniczo nie miałabym prawa mieć pretensji) - ale jak widzę, teraz o tym wspominają. W takim razie zamierzam do nich napisać, żeby nie wprowadzali w błąd i zmienili opis aukcji. W razie gdyby zlekceważyli sprawę, postraszę ich Stowarzyszeniem.
Nie jestem pewna, czy udało mi się poprawnie wkleić link do zdjęcia, więc żeby było wiadomo, na jaki sos uważać - sos tamari firmy Country Life.
http://www.sklepnazdrowie.pl/images/IMG_1177.JPG
Przyznam, że nie przyszło mi do głowy badać, czy w tamari jest pszenica - bo z założenia i zasady ma jej tam nie być.
I owszem - na polskiej etykiecie nie ma mowy o pszenicy, ale...
miałam po tym sosie typowe "poglutenowe" dolegliwości, więc zaczęłam się mu znowu uważnie przyglądać - i okazało się, że na oryginalnej etykiecie po czesku jest napis o możliwych śladowych ilościach "lepku"...
Wydawało mi się, że w opisie aukcji (kupiłam sos na Allegro, oferta była korzystna cenowo, bo to duża, półlitrowa butelka) nie było mowy o tym, że sos jest bezglutenowy (wtedy zasadniczo nie miałabym prawa mieć pretensji) - ale jak widzę, teraz o tym wspominają. W takim razie zamierzam do nich napisać, żeby nie wprowadzali w błąd i zmienili opis aukcji. W razie gdyby zlekceważyli sprawę, postraszę ich Stowarzyszeniem.
Nie jestem pewna, czy udało mi się poprawnie wkleić link do zdjęcia, więc żeby było wiadomo, na jaki sos uważać - sos tamari firmy Country Life.
To jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam.
© Jan Tomaszewski
© Jan Tomaszewski
- Małgorzata
- -#Moderator
- Posty: 1579
- Rejestracja: pn 03 sty, 2005 22:56
- Lokalizacja: Warszawa
Pisz i daj znać jak się do tego ustosunkują.
Apeluję do wszystkich - piętnujmy głupotę, źle przetłumaczone etykiety produktów zgłaszajmy do sanepidu! Musimy zmusić dystrybutorów, żeby zaczęli nas poważnie traktować.
Żeby było nam jeszcze trudniej często zaklejają swoją nalepką oryginalny skład w obcym języku, więc ciężko nam zweryfikować czy dobrze przetłumaczyli.
Apeluję do wszystkich - piętnujmy głupotę, źle przetłumaczone etykiety produktów zgłaszajmy do sanepidu! Musimy zmusić dystrybutorów, żeby zaczęli nas poważnie traktować.
Żeby było nam jeszcze trudniej często zaklejają swoją nalepką oryginalny skład w obcym języku, więc ciężko nam zweryfikować czy dobrze przetłumaczyli.
To teraz z historii "optymistycznych" - kupiłam kiedyś cudną konfiturę bułgarską z płatków róży. I też dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że chociaż na polskiej etykiecie ma informację, że konfitura składa się z "płatków róży, cukru", to na oryginalnej etykiecie pisanej cyrylicą (jak dobrze, że załapałam się jeszcze na rosyjski w szkole) występuje także syrop g-f i kwasek cytrynowy. Ponieważ syrop pszeniczny szkodzi mi nie mniej niż gluten (i nie jestem jedyny takim przypadkiem na świecie), napisałam do firmy dystrybuującej konfiturę. To niewielka firma, jej produkty widuję rzadko i w niewielu sklepach - prawdę mówiąc, nie spodziewałam się pozytywnej reakcji. Dość jednak szybko przyszła odpowiedź na maila "dobrze, zmienimy etykietę" - ale przyznam, że potraktowałam to jako typowe "zbywanie".
Oczywiście za kilka tygodni, kiedy znowu konfitura pojawiła się w sklepie, nie omieszkałam sprawdzić etykiety... i znalazłam na niej informację o syropie!
To bardzo pozytywna historia, przyznaję, że mnie zbudowała . I choć sama nie mogę jeść konfitury, tym chętniej kupuję ją mojej mamie, która ogromnie ją lubi.
Oczywiście za kilka tygodni, kiedy znowu konfitura pojawiła się w sklepie, nie omieszkałam sprawdzić etykiety... i znalazłam na niej informację o syropie!
To bardzo pozytywna historia, przyznaję, że mnie zbudowała . I choć sama nie mogę jeść konfitury, tym chętniej kupuję ją mojej mamie, która ogromnie ją lubi.
To jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam.
© Jan Tomaszewski
© Jan Tomaszewski