Problem w tym, że przeszczepu potrzebują osoby chore, na ogół osłabione.
A choroba autoimmuno to zwiększona zachorowalność na różne "normalne" choroby (nie wnikam jakie to mechanizmy), p.ciała (specyficzne dla danej choroby), ale też np. cytokiny, limfocyty jakieś tam i pewnie milion rzeczy, o których pojęcia nie mam.
Przekazywanie takiego prezentu w pakiecie z organem (szpik to chyba też organ?) mogłoby zabić tak samo szybko, jak zaniechanie operacji.
Też chciałam oddać co mi będzie niepotrzebne, ale teraz nie wezmę na siebie takiej odpowiedzialności... jeśli jednak lekarz uzna, że kawałek mnie nada się do czegoś, z chęcią oddam

Z krwią jest nieco inaczej, do celów laboratoryjnych czy do badań klinicznych krew chorych autoimmuno może się przydać, bo po jakichś procesach (nie znam się) zostaje do wykorzystania to co się nadaje i jest bezpieczne. Ale do przetaczania nasza krew też się nie nadaje. Mniej więcej tak mi to tłumaczył pracownik stacji krwiodawstwa w W-wie.
Nietolerancja? Jasne, nazywa się Hashimoto...