Kiedy to wszystko czytam po raz kolejny nóż mi się w kieszeni otwiera!!!
Podobno dopiero na początku XX wieku korzyści wynikające z poddania się kuracji orzeczonej przez lekarzy były większe niż ryzyko z tego wynikające.
![n :>](./images/smilies/007.gif)
Innymi słowy - dopiero wtedy pójście do lekarza przestało być bardziej niebezpieczne niż nie pójście do niego.
Czytając o tych lekarzach, co to wszystkie rozumy pozjadali i po 15 lat stawiają właściwą diagnozę mam wrażenie, że ciągle jesteśmy w XIX wieku...
Drukujcie informacje o celiakii z naszej strony, drukujcie artykuły sławnych profesorów, którzy badaniami potwierdzają, że nie jesteśmy wielbłądami a celiakia nie jest rzadką chorobą małych dzieci, z której się wyrasta i zanoście takim "lekarzom". Przecież to oni są dla nas, a nie my dla nich.
Doceniajmy za to wszystkich sensownych lekarzy, których to nie dotyczy i którzy rozumieją czym jest zawód, który wybrali.
To tyle mojego gniewnego OT.
Jeśli chodzi o zanik kosmków II stopnia i istniejące przy tym przeciwciała to z tego co mówią różni znawcy tematu z zagranicy to już jest celiakia, jak najbardziej. Skala stopniowa jest rzeczą umowną, zawsze można pobrać wycinek z miejsca mniej uszkodzonego i przez to łagodniej opisać zmiany. Jeśli do tego są przeciwciała i po wprowadzeniu diety poprawa samopoczucia to sprawa jest jasna. Nie ma sensu czekać na pogorszenie zdrowia, być może nieodwracalne i dalej jeść gluten.