Święta .... jak im tłumaczyć ... ???
Moderator: Moderatorzy
-
- Aktywny Forumowicz
- Posty: 227
- Rejestracja: wt 04 paź, 2005 12:15
- wojtek0808
- Nowicjusz
- Posty: 20
- Rejestracja: pt 24 paź, 2008 11:58
- Lokalizacja: N-ów
Święta nie zawsze były złe, ale zawsze sztuczne. Raz do roku widzi się rodzinę (mieszkają w Niemczech) i każdy stara się sprawiać wrażenie, że wszystko jest w porządku, a tak naprawdę się praktycznie nie znamy. Niby rozmawiamy, żartujemy, itp ale myśli się tylko: "kiedy my się znowu będziemy widzieć? pewnie znowu za rok..."Magdalaena pisze:Ale z tego co piszesz, to w ogóle zawsze Twoje święta były okropne, członkowie rodziny nie lubią się, nie chcą spędzać ze sobą czasu, nie troszczą się o uczucia innych. Czy naprawdę Twoja bezglutenowość tak dużo zmieniła ?
"nie troszczą się o uczucia innych." Nie, to nie tak. Powiedziałbym raczej, że niewiele im zależy na tym, żebym przestał myśleć o chorobie. A ja bardzo chciałbym móc z tym żyć jak z czymś normalnym, nie jakimś dziwactwem, o którym się plotkuje przy obiedzie. Nie chcę słuchać jak ktoś, dowiedziawszy się na czym to polega, mówi: "ja to ci współczuję.. mieć takie coś na całe życie" Nie wiem, może myślą, że okazywanie współczucia mi pomaga. Ale ja tego nie cierpię. Nie cierpię przypominania mi o tym. Prosiłem parę razy, żeby po prostu nie zwracać na to uwagi. Nieskutecznie.
Zrozumiałbym, jakby ktoś zapomniał, no, kilka(naście) razy. Ale po prawie roku (w marcu minie rok na diecie) trzymania i mówienia (czyt.: uświadamiania ) o diecie trochę mnie denerwuje, jak ktoś (najczęściej babcia) pyta się, czy chcę ciastko czy coś podobnego. Wiem, nie wszyscy muszą o tym wiedzieć i pamiętać. Jednak to trochę nieprzyjemne jak nie pamięta ktoś, kto o tym dobrze wie.
Przed Wigilią było ustalone, że "coś" się dla mnie ugotuje, więc się tym nie martwiłem. Mama ciągle coś pichciła w kuchni. Myślałem, że dla mnie też. Tuż przed wyjazdem okazało się jednak, że nie. Zapomniała. Cóż, tak bywa. Co do tego, czy sam mógłbym sobie coś przygotować, to muszę niestety przyznać, że moje umiejętności kucharskie kończą się na ugotowaniu jajka. Większości innych potraw, które potrafię przygotować, nie mogę już jeść (potrawy smażone, pieczone, mocno przyprawiane, itd.). Pod tym względem jestem na razie zdany na innych. No, chyba że podniosę swoje kucharskie 'kwalifikacje' . Bo póki co, ugotowanie zupy to dla mnie czarna magia.Magdalaena pisze:czemu nie zadbałeś o swoje bezglutenowe jedzenie ?
Przepraszam, jeśli mój poprzedni post zabrzmiał tak strasznie pesymistycznie. Miałem niezwykle zły humor i pewnie dlatego to tak wyszło. Nie powinienem wtedy pisać. Dziękuję za cierpliwe odpowiedzi
Pozdrawiam.
Tak to racja, gdybym miała chłopaka, który by mi gotował bg jedzonko, mmm....iwaz pisze: a kwalifikacje kucharskie podnoś, dziewczyny lecą na chłopców, którzy potrafią coś upichcić!
Wszystko pomału, a napewno nauczysz się gotować, nie od razu Kraków zbudowano
Ostatnio zmieniony sob 17 sty, 2009 20:12 przez Karolcia6, łącznie zmieniany 1 raz.
poczytałam wyrywkowo to co pisaliście i się przeraziłam. Do tej pory wszystkie święta typu wigilia spędzałam w domu gdzie nigdy nikt nie zapominał że nie wszystko mogę, może i dlatego bo przypominałam się i przypominam na każdym kroku Z rodziną narzeczonego też nie mam problemu.. wiedza, akceptują i gotują
- Magdalaena
- -#Moderator
- Posty: 1366
- Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
- Lokalizacja: Warszawa
Czytam, czytam... idę podziękować mojej rodzinie. Od razu zrozumieli, od razu przeczytali poradnik, lista rzeczy na "nie" wisi w kuchni, a jak jest robiona zaklepka do sosu, to zawsze z "kucharza" bezglutenu. Nie ma tylu garów, mycia, prościej i logiczniej.
Może dlatego że moja mama ma cukrzycę, więc już od paru lat Wigilia i tak jest "specjalna".
Może dlatego że moja mama ma cukrzycę, więc już od paru lat Wigilia i tak jest "specjalna".
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
u mnie nie ma problemu, rodzina jest wyjątkowo wyrozumiała. najbliżsi opanowali dietę bezglutenową i gdy organizują jakieś przyjęcia zawsze coś się dla mnie znajdzie. nie wspominając o mamie, która cudownie piecze i gotuje bezglutenowe dania.
ze strony dalszej rodziny także nie było nigdy przykrych uwag czy zbędnych komentarzy.
ze strony dalszej rodziny także nie było nigdy przykrych uwag czy zbędnych komentarzy.
http://akstheauthor.blogspot.com/ Nowy post o miejscach w autobusie, czyli co komu się należy. Zapraszam do dyskusji.
nigdy nie ma problemu, gdy najbliższe otoczenie po prostu myśli
moje przyjaciółki zawsze uwzględniają , że jem z nimi
a okazuje się że to reszta je pode mnie , im nie szkodzi a mnie ratuje
zdrowe podejście do tematu, nie robić dramatów a przejść do tego na porządku dziennym
wiadomo, że czasem ślinka cieknie na jakąś chrupiącą bagietkę ale wtedy tylko wącham
na pocieszenie i jem swoje pieczywo
moje przyjaciółki zawsze uwzględniają , że jem z nimi
a okazuje się że to reszta je pode mnie , im nie szkodzi a mnie ratuje
zdrowe podejście do tematu, nie robić dramatów a przejść do tego na porządku dziennym
wiadomo, że czasem ślinka cieknie na jakąś chrupiącą bagietkę ale wtedy tylko wącham
na pocieszenie i jem swoje pieczywo
Ja jestem na diecie bg dopiero od maja tego roku, więc to moje pierwsze święta bg, ale na rodzinę narzekać nie mogę. Natomiast czytając wątek uświadomiłam sobie, że zupełnie zapomniałam, że opłatek ma gluten i zjadłam go trochę składając życzenia... Za co dziś ponoszę karę w toalecie
Co za zaćmienie umysłu Chyba jedzenie glutenu przez te wszystkie lata totalnie mnie zamuliło...
Co za zaćmienie umysłu Chyba jedzenie glutenu przez te wszystkie lata totalnie mnie zamuliło...