O ile jeszcze bezglutek jest w stnie pojąć, że tego mu nie wolno to o horror przyprawia mnie reakcja otoczenia. Robert codziennie w szkole styka się z problemem wytykanie jego inności: bo nosi kanapki do szkoły a nie gotowce w stylu drożdzówka ze sklepu, bo ma herbatę w bidonie zamiast soku w kolorowej butelce, bo jego batoniki nie są tak atrakcyjne jak innych dzieci.Hesia pisze:No i dla dzieci i młodzieży jest to wyzwanie, prawda?! Bez batoników, drożdżówek i pączków ze szkolnego sklepiku, McDonalda, KFC i Pizzy (Hut, Tele, Domino, Da Grasso itp.)! Horror! Przecież to wszyscy jedzą?!
Ale jednak świadomość żywieniowa wśród młodzieży rośnie. To pocieszające! A nasza bezglutenowa młodzież będzie po prostu zdrowsza.
I tym optymistycznym akcentem ….
Ja już się poddałam z próbami wyedukowania rodzinki, szkoły i w ogóle otoczenia. Szkoda mi na to energii i czasu.