Celiakia a apetyt
Moderator: Moderatorzy
-
- Nowicjusz
- Posty: 37
- Rejestracja: ndz 19 lut, 2006 12:39
Celiakia a apetyt
bardzo często praktycznie zawsze wszystkie definicje piszą że przed rozpoznanie celiakie dzieci nie mają apetytu czy z waszych doświadczeń też tak było bo mój mały zawsze miał i nadal ma ogromny apetyt i nie wybrzydza. jest jak na swój wiek bardzo niski czy ktoś miał podobny przykład ze swoim dzieciaczkiem lub ze samym sobą. pa
Ostatnio zmieniony wt 30 maja, 2006 10:50 przez dnpolkowice, łącznie zmieniany 1 raz.
Nasza Monika apetyt miała praktycznie zerowy,przed dietą.Gdy na chlebie zwykłym zobaczyła od spodu ślady mąki,aż ją odrzucało.Obiady i posiłki w ogóle to była po prostu rozpacz.Na dietę przeszła płynnie,bez dodatkowych terapii wstrząsowych.A apetyt jaki dostała był oszałamiający.Myśmy w domu ją karmili do 12 roku życia,potem jak ręką odjął ,lodówka tylko,,strzelała".W tej chwili,to 2 rok diety-jest różnie ,apetyt zdecydowanie mniejszy,ale wcześniej ważyła te 29 kg-teraz waży 50 kg.Je to co lubi i nikt jej w domu nie zmusza do posiłków,wiem że jak nie zje teraz to nadrobi czymś innym.Oprócz tego obowiązkowo witaminy ,które podajemy z małymi przerwami.Rozwija się w tej chwili świetnie,nareszcie;)
Mama 26-letniej Moniki,córka chora praktycznie od urodzenia.Zdiagnozowana celiakia 2004 r.wrzesień/październik.12 lat zabiegów o zdrowie dziecka...
Moja Dominika 13 lat jest na diecie od 2 m-cy, ma stwierdzoną celiakię, nigdy nie miala kłopotów z apetytem, wręcz przeciwnie i jej waga i jej wzrost i wszystko przeczy tym typowym objawom o jakich się czyta. Na oko to okaz zdrowia, może dlatego do tej pory nie mogę uwierzyć, że jest chora. Ale jak mówią wyjątki potwierdzają regułę!
Alicja
- Jola-Gabrysia
- Forumowicz
- Posty: 133
- Rejestracja: czw 08 sty, 2004 07:13
- Lokalizacja: LUBLIN
- Anna Frączek
- Forumowicz
- Posty: 104
- Rejestracja: sob 01 kwie, 2006 22:25
- Lokalizacja: Kielce
Też mam z Olą problem braku apetytu. Nie jadła będąc na "normalnej" diecie, nie je i teraz... Żadne witaminy, syropy na apetyt nic nie dają. Czuję się całkiem bezsilna. Lodówka i zamrażarka pełne bezglutenowych produktów, a ona słania się na nogach. Nie wiem co robić
Pobierz Deklarację Członkowską i przyłącz się do nas!
- vixi
- Bardzo Aktywny Forumowicz
- Posty: 831
- Rejestracja: wt 05 paź, 2004 16:59
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Może to będzie troche kontrowersyjne co wam powiem - ale ja wyrosłam z niejedzenia w momencie w którym rodzice stracili siły i powiedzieli sobie, że mają dość wpychania mi jedzenia i mojego żucia śniadania aż do kolacji. Zawsze była szczupła teraz też, więc się martwili, że zniknę z głodu...asle ja po prostu nie byłam głodna i o dziwo w wieku około 12 lat kiedy przestali mi wpychać jedzenie to po krótkim czasie zaczęłam sama dostrzegać uroki jedzenia - tym bardziej, że jak stracili cierpliwość to powiedzieli, że mam sobie zjeść to na co mam ochotę nawet jeśli to był chleb z dżemem na obiad - i do teraz zajadam się bardzo mocno i mam duży apetyt a niejedzenie zniknęło bezpowrotnie - powiem, że rodzice też próbowali różnej suplementacji ale nie działało apetytu nie było nadal dopiero przyszedł jak nikt mnie nie zmuszał. Niektóre dzieci jedzą dużo inne nie i to chyba taki urok. Pomyślcie może spróbujecie i może zadziała. Choć nie ma na wszystkich jednego sposobu - trzymam kciuki.
Hehe, vixi, u mnie było podobnie, z tym, że nie pamiętam dlaczego nagle przestałam być niejadkiem. Gdzieś do wieku 6-7 lat niejadkiem byłam totalnym i rodzice robili różne cuda, żebym jadła, ale nie dawało to wielkich efektów. A potem nagle myk!- i przestawiło mi się dokładnie odwrotnie, do dziś dnia mam tak, że lepiej mnie ubierać niż żywić, czy też, jak to kiedyś ładnie ujął jeden kolega "no bo ty to jesz jak ptaszek - czyli tyle, ile sama ważysz"
Może faktycznie spróbować zagrać na zasadzie przekory - jak się przestanie dziecko karmić na siłę i pozwoli jeść, co chce, to może zacznie jeść?
Może faktycznie spróbować zagrać na zasadzie przekory - jak się przestanie dziecko karmić na siłę i pozwoli jeść, co chce, to może zacznie jeść?
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Ja mogę napisać tylko z perspektywy matki niejadka całkowicie zdrowego. Jak mi kiedyś powiedział pewien pediatra: "niejadek to problem psychologiczny, bardziej dla rodziców niż samego siebie". Znaczy to ni mniej ni więcej tyle, że jest to ciężka próba charakteru dla rodzica - sztuką jest nie nakłaniać, nie zmuszać, nie wydziwiać, po prostu nie robić z jedzenia/niejedzenia problemu. Wtedy problemem nie będzie. Wiem jak ciężko jest z dzieckiem odżywiającym się jedynie światłem słonecznym - ale mam radę - zapisujmy wszystko, co dziecko zje, naprawdę wszystko. Wtedy okaże się, że wcale nie jest tego tak mało. Poza tym dzieci "nic nie jedzące" mają dość wolną przemianę materii, dlatego "mało" starcza im na dłużej. Natomiast stanowczo odradzam wszelkie przekonywanie, namawianie itp. wybiegi - są nieskuteczne, natomiast potęgują problem. Posiłek powinien być posiłkiem, niczym więcej. I tylko z tym powinien się kojarzyć. I trzymam kciuki za wszystkie niejadki, a zwłaszcza ich rodziców
Agniesia pisze:Brak łaknienia występuje przy niedoborze żelaza. Mój brat tak ma, jak spada mu poziom żelaza to może spać w talerzu
Ja to jestem jakaś odmienna:P Na początku choroby schudlam, a teraz od jakiegoś czasu tyję mimo diety i ćwiczeń :roll:
Apetyt mam, choć poziom żelaza bardzo niski od ponad 2 lat - na dodatek OB mocno podwyższone - nawet do 27 (norma to max 12 chyba), morfologia u mnie to tak 70-75%. Jutro idę na ogólne badanie krwi i po skierowanie do gastrologa (juz sie z nim potajemnie umówilam ). Nareszcie dzisiaj skończe tępić helicobacter - mam nadzieje, że skutecznie.
Jest miłość wariatka egoistka gapa
- MariuszO
- Aktywny Forumowicz
- Posty: 236
- Rejestracja: ndz 04 sty, 2004 17:55
- Lokalizacja: obywatel świata
Taa, dziewczyny maja rację z tym wpychaniem jedzenia na siłę.
Do 10 roku życia wg mojej mamy i babci miałem zaawansowaną anemię. Wiązało się to z piciem tranu jedzeniem wątróbek i wpychaniem czego się tylko dało. Oczywiście anemia była wykryta domowymi metodami
Walcząc z tą nadopiekuńczością doszedłem do perfekcji we wrzucaniu kanapek za kuchenkę i szafki, dokarmianiu psa czy wylewaniu do sedesu.
Po pewnym czasie na szczęście kadra się poddała i zostawili mnie sobie samemu. Anemia zniknęła jak ręką odjął. Fakt, że długo byłem szczupły 174 cm/60 kg (przypominam: nie jestem bezglutenowcem), ale parę lat temu organizm przyspieszył i teraz wyglądam zdrowo (ci co widzieli poświadczą...).
Wracając do tematu: zostawcie dzieci samym sobie, jak będą głodne to poproszą albo same coś zjedzą. Wciskając im na siłę osiągacie odwrotny efekt. Sprawdza się tu przysłowie dobre na wiele okazji: "Nadgorliwość gorsza od faszyzmu"
Do 10 roku życia wg mojej mamy i babci miałem zaawansowaną anemię. Wiązało się to z piciem tranu jedzeniem wątróbek i wpychaniem czego się tylko dało. Oczywiście anemia była wykryta domowymi metodami
Walcząc z tą nadopiekuńczością doszedłem do perfekcji we wrzucaniu kanapek za kuchenkę i szafki, dokarmianiu psa czy wylewaniu do sedesu.
Po pewnym czasie na szczęście kadra się poddała i zostawili mnie sobie samemu. Anemia zniknęła jak ręką odjął. Fakt, że długo byłem szczupły 174 cm/60 kg (przypominam: nie jestem bezglutenowcem), ale parę lat temu organizm przyspieszył i teraz wyglądam zdrowo (ci co widzieli poświadczą...).
Wracając do tematu: zostawcie dzieci samym sobie, jak będą głodne to poproszą albo same coś zjedzą. Wciskając im na siłę osiągacie odwrotny efekt. Sprawdza się tu przysłowie dobre na wiele okazji: "Nadgorliwość gorsza od faszyzmu"