oj, nie podoba mi się to: "skazywać kogo na dietę". Samo określenie "skazywać" ma negatywny wydźwięk. Ja w swoim domu gotuję tylko bezglutenowo - mąż, który jest zdrowy, nigdy nie narzeka.
![:wink:](//twemoji.maxcdn.com/2/svg/1f609.svg)
a wrecz przeciwnie, chwali sobie bardzo moją kuchnię.
I jeszcze jedno - mój apel do rodziców dzieci chorych: nie wyróżniajcie swoich dzieci chociaż w domu, osobnym ciastem, czy osobną sałatką. Będąc w domu, gotując dla siebie i męża, piekąc dla siebie i męża, czuje się "normalnie". Jak idę w odwiedziny do mamy, albo do teściów i stoi dla mnie inny obiad, albo wszyscy jedzą ciasto, a ja czekoladki kupione specjalnie dla mnie, to jakoś tak mi łyso jest
![:(](./images/smilies/icon_sad.gif)
A jak mam zły dzień, to nawet doła potrafię załapać, że jestem inna... Sama się zdziwiłam i musiałam chwilę zastanowić ,dlaczego czuję się nieswojo, gdy wszyscy wcinają pieczeń, a gotowane mięsko. I nie chodzi tu o to, że mam pretensję o to, że znalazłam się w takiej sytuacji - bo i tak jestem wdzięczna i zadowolona, ze ktoś o mnie myśli, ale jednak podświadomość robi swoje...