Tak pomysł dobry z tymi zupkami w słoiczku tylko żeby je zjeść musiałabym się schwać do szafy bo koledzy z klasy by mnie wyśmiali że jem obiadki dla niemowląt ;/ no cóż taka dzisiejsza młodzież, mam nadzieje że będzie tam jakieś miejsce w którym będe się mogła schować i zjeść w spokoju
Dziękuje ze wszystkie rady.
son3 pisze:To raczej się nie przyda. Z tego co pamiętam wychowawczyni powiedziała mi że biuro podróży odliczy mi koszty żywienia więc posiłki na własną ręke musze załatwić.
Pomijając już dobrą bądź nie wolę kucharek i ich wyrozumiałość nie rozumiem zupełnie stanowiska nauczycielki.... Wymagać żeby co prawda 14 letnie, ale jeszcze dziecko samo organizowało sobie takie rzeczy. Wstyd pani pedagog /
Kasinka i dlatego to moja pierwsza wycieczka bo nikt wcześniej się nie odważył tego podjąć. Dam sobie rade to tylko dwa dni, a ja jestem bardzo odpowiedzialna Zresztą cowolwiek by mi te kucharki zrobiły i tak bym tego nie zjadła bo nie miałabym co do tego zaufania...
Ja rozumiem Cię doskonale, że jesteś, bo musisz być odpowiedzialna Chodzi o podejście samej nauczycielki. Że to ona jest odpowiedzialna za to aby wszystkie dzieci dobrze się bawiły, a nie przejmowały takimi drobiazgami jak jedzenie. Powinna zadbać także, abyś nie musiała jeść gdzieś czegoś po kryjomu. Bardzo Ci zależy na wyjeździe, więc jesteś zdolna do takich poświęceń, ale jak widać w naszym kraju daleko do dobrej woli kogokolwiek. Smutne to niestety i prawdziwe. Mam nadzieję, że będzie się to zmieniać na lepsze.
Mimo wszystko życzę Ci super wyjazdu i pięknych wspomnień nie tylko ze stołówki
Ostatnio zmieniony śr 23 kwie, 2008 14:56 przez Kasinka, łącznie zmieniany 2 razy.
Kasinka to nie dokońca tak... Musiałam najpierw przekonać wychowawczynię że dam sobie rade, pytała co wezme, upewniała się że zrobie sobie coś ciepłego. A moja matka kazała nauczycielce żebym w czasie kiedy inni będą w stołówce ja została sama w pokoju i spokojnie sobie wszystko przygotowała i zjadła
Dzięki wyjazd już w poniedziałek, nie moge się doczekać
już miałam nauczycielkę odsądzić od czci i wiary... Mam jeszcze taki pomysł, żeby mama przygotowała Ci np dwie zupy w słoikach po dżemach zawekowane, chyba nie byłoby to duże obciążenie, albo zupę i gulasz np. Dałabys pod opiekę pani nauczycielce. Już takie gotowe łatwo byłoby kucharkom w osobnym garnku zagrzać. Jest jeszcze taki bulion bezglutenowy, widziałam w Almie i zalać sobie takim bulionem cienki makaron ryżowy i zupka chińska palce lizać ) Aż sama muszę częściej pamiętać o moich pomysłach
Dzięki, przydatne rady Zrobiłam już liste i wyruszam na zakupy... Ale raczej do Almy nie pójde, ciągle się boje że znowu mnie z niej wywalą ;/
Chociarz jak się nad tym zastanowiłam chwilke doszłam do wniosku że słoiczków raczej nie wezme bo bym tego nie uniosła jeszcze by się potukło...
Moja córka jest teraz na zielonej szkole. Wzięła ze sobą chleb , makaron , ciastka i mąkę kukurydzianą. Panie w kuchni dostały listę z tym co może jeść. No fakt,że jak przyjechała
to nie byli przygotowani. Ania zadzwoniła do mnie i powiedziała,że był kotlet ale go nie zjadła bo był w panierce glutenowej , więc zjadła tylko ziemniaki i sałatkę. Później oczywiście dostała jedzenie takie jakie powinno być. I nie wyobrażam sobie żeby dziecko jadło osobno. Je razem ze wszystkimi . Jej koleżanki i koledzy wiedzą ,że Ania jest na diecie. Same nawet pytają się czy Ania może jeść dany produkt. Mam tylko obawy ,że jak pójdzie do gimnazjum to może być inaczej. Tak jak pisze son3 . Zależy na jaką nauczycielkę trafi no i kolegów i koleżanki.
[ Dodano: Pią 25 Kwi, 2008 15:46 ]
Chciałam jeszcze dodać, że moja córka już drugi raz wyjeżdża w tym roku na zieloną szkołę (jest od son3 młodsza ma 11 lat). Pierwszy wyjazd był obowiązkowy integracyjny, żeby zapoznały z panią , bo to czwarta klasa. I nie było problemu z jedzeniem córki.
Moja mama nie pozwoliłaby mi wyjechać w takim wieku. Nadal ma wątpliwości czy powinnam.
Szczerze mówiąc powdziwiam Cie że tak zaufałaś tym kucharką, ja kiedyś byłam z rodziną na turnusie dla osób z dietą bezglutenową i alergiami pokarmowymi (w tym czasie mój starszy brat miał ich sporo więc pojechaliśmy całą rodziną) i kucharki położyły chleb zwykły i nasz w jednym koszyczku więc ci z dietą nie mogli go jeść, później podali już osobno. Na innym z kolei jedliśmy osobno, najpierw Ci bez żadnych diet, potem z dietami. Na innym moja mama chodziła do kuchni i sama przygotowywała mi jedzenie.
Po takich przygodach wiem że tak naprawde kucharki są nastawione na ilość nie jakoś i w żywieniu grupowym nie ma miejsca na podział i diety, np. na tym samym oleju usmarzą kotlet w panierce, później bez więc troche zostanie, albo coś podobnego.
Poza tym naprawde ważne jest aby nauczyciele zrozumieli o co chodzi. Na szczęście w gimnazjum mam odpowiedzalniejszą wychowawczynię bo ta z podstawówki twierdziła że spokojnie moge jechać na pięciodniową wycieczke i jeść to co inni ;/
Na taką wycieczkę można jechać. Tylko trzeba przygotować to dobrze. Poinformować nauczyciela o diecie , kucharki muszą mieć wypisane co można jeść a co nie.
Ja swoją córkę puszczam na takie wyjazdy , bo wiem ,że jest pod dobrą opieką i jest bardzo rozsądną dziewczynką. .
Podziwiam Cie że masz aż takie zaufanie do w sumie nieznajomych osób...
Ja byłam całą rodziną jeszcze jak byłam mała na czymś w rodzaju turnusu z jakiegoś stowarzyszenia i tam było sporo osób na diecie bezglutenowej (mniej więcej połowa z dietą a druga bez w furmie krewnych/opiekunów). Pamiętam że raz podano zwykły chleb w jednym koszuczku z bezglutenowym i kucharki nie rozumiały w czym problem. Ale po chwili podały nowe pieczywo - już osobno, choć chyba nawet lekarze musieli interwienować...
Innym razem smarzyły kotlety na tym samym oleju bez panierki dla osób na diecie co wcześniej z glutenową panierką....
Podobne 'wpadki' zdarzały się w moim życiu zbyt często żebym ja i moi rodzice zaufali tak kucharką, które nie zawsze rozumieją te ukryte źródła glutenu.
son3 : Jeżeli moja córka wyjeżdża na zieloną szkołę to trzeba zrobić spis potraw , które może zjeść i dokładnie napisać na czym ta dieta polega. Na wakacje jedziemy do znajomej gospodyni na Kaszuby i ona wie jak przyrządzać jedzenie. Sniadania i kolacje przygotowujemy sami , bo gospodyni nie robi śniadań i kolacji. Ja jeszcze nie wyjeżdżałam na wczasy specjalne i raczej nie skorzystam
Mój syn Piotrek wrócił właśnie z 5-dniowej wycieczki szkolnej.Zrobiliśmy dokładnie tak jak pisała Dorota i udało się.Kuchnia przygotowywała tylko obiado-kolację, a śniadania młodzież przygotowywała sama. Musiał zabrać ze sobą dwie torby: jedną z ciuchami, a druga z jedzeniem.Był w Karpaczu. Dodam, że była to jego pierwsza dłuższa wycieczka na diecie i pięknie sobie poradził. Wrócił zadowolony i szczęśliwy.
Ja właśnie wróciłam z 4 dniowej wycieczki do Wilna. Dzięki Waszym wskazówkom w jedną torbę zabrałam ciuchy, a w drugą dozwolone jedzenie. Obiad zjadłam tylko raz-ryż i sałatka, ale i tak było fantastycznie. Dzięki za podpowiedzi !!!