Tak więc zabieram się za zaległe opisywanie moich doświadczeń z podróży...
Najpierw powiem, że aż mi się nie chce wierzyć w to co pisali niektórzy o różnych krajach - że niby produkty bezglutenowe na półkach w marketach itp. Ja się z czymś takim nie spotkałam. Byłam na lazurowym wybrzeżu min. w Cannes, Mandelieu la Napoule, Monte Carlo, Nicea, Antibes, Toulon, Saint Tropez, i w żadnej miejscowości po pierwsze nie można się było dogadać praktycznie z nikim po angielsku - nawet w marinie do której dobijały jachty i statki z całego swiata kelner nie mówił po angielsku a jak zamówiłam lemoniadę podał mi sprite - po prostu niemoc... jedynie w naszym hotelu jeden tylko kelner mówił jakoś po angielsku i to wcale nie jakoś dobrze... Nigdzie nie znalazłam nic bezglutenowego - co gorsza francuzi jako że nie uznają innego języka niż swój, na produktach w sklepach składy są tylko po francusku i w żadnym innym języku. Uprzejmi byli tylko wtedy jak chciało się coś kupić a czasem nawet i to nie... niektórzy kelnerzy byli tak lekceważący że szok... a jak próbowaliśmy się jakoś z nimi dogadać w kilku językach na raz bo może któryś znali to jak już nudziło ich to że nie rozumieją i nie chciało im się wysilić to po prostu odwracali się na pięcie i odchodzili od stolika... nie wiem może ktoś ma inne doświadczenia... w każdym razie nawet to mi nie przyćmiło uroku francji, małych i dużych miasteczek... jako ciekawostka tylko zapomniałam dokładną godzinę ale gdzieś koło 16.30 do 18.30 w żadnej knajpie w żadnym barze nic nie można było kupić do jedzenia bo kelnerki śpią... tragedia

Acha żeby było śmiesznie to najpierw jechaliśmy niby z zamierzeniem że będziemy spać w ośrodku campingowym w domku z aneksem kuchennym żebym mogła normalnie sobie gotować jedzonko - wcześniej sprawdziliśmy w internecie czy są wogóle gdziekolwiek wolne miejsca i było ich wszędzie dużo więc jechaliśmy na tzw. waleta... co się okazało oni juz mają po sezonie i nikogo nie przyjmują a w miejscach gdzie było dużo ludzi ale były też wolne domki nie wiedzieć czemu nie chcieli nam wynająć... do tego non stop pytali się czy jesteśmy z rosji... tak więc po kilku godzinach znaleźliśmy malowniczy przyjemny hotelik w Mandelieu la Napoule, jako że miał być camping to mieliśmy ze sobą żywnościowe półprodukty - na następny dzień jak wychodziliśmy na plażę w hotelu powiadomili nas że we Francji to nie przystoi jeść w pokoju, że jest to niewybaczalne więc musieliśmy a szczególnie ja - jeść w pełnej konspiracji. Acha jeszcze jedna uwaga jak będziecie kiedyś zamawiać wodę mineralną we Francji w restauracji a kelner zapyta się czy dużą czy małą to nigdy nie mówcie dużą - bo ja myślałam że w dużej szklance lub małej tak jak w innym miejscu się zapytali no i co się okazało - dostałam 1,5 litra wody mineralnej i szklankę, za co zapłaciłam mniej więcej tyle ile moi znajomi za trzy piwa

)) Właśnie piwa tak jak innych produktów nie znalazłam, może gdyby były składy też po angielsku to doczytałabym się no ale z tym zima jak na grenlandii.... na razie to wszystko co pamiętam z takich dziwactw ale jak coś mi się przypomni napiszę... Pomimo to warto tam jechać polecam... Troszkę tylko mnie rozczarowało Saint Tropez i słynny posterunek który wyglądał jak pożal się Boże barak... ale za to w marinie było mnustwo pięknych jachtów, knajpek i tętniło życie... Ceny trochę kosmiczne jak na przeciętnego polaka. za same parkingi czasami było 5-10 euro na godzinę, gałka lodów 3-5 euro, obiad w restauracji minimum 25 euro... przynajmniej w tych rejonach. Jedynie tanio było u chińczyka ... polecam grillowane krewetki, octopusy, i inne owocki morskie...
"...żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi - bo nie jesteś sam. Niech dobry Bóg zawsze cię za rękę trzyma..."