pożywienie, od którego jesteście uzależnieni
Moderator: Moderatorzy
pożywienie, od którego jesteście uzależnieni
Macie coś takiego? Mam na myśli jakiś produkt, którego nie możecie przestać jeść, jak już zaczniecie, i zjecie jeszcze trochę, choćbyście mieli pęknąć z przejedzenia?
(Kfiatek, wcinająca właśnie wbrew wszelkiemu rozsądkowi zielony groszek, jak maszyna do wyłuskiwania strączków )
(Kfiatek, wcinająca właśnie wbrew wszelkiemu rozsądkowi zielony groszek, jak maszyna do wyłuskiwania strączków )
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Joj! Świetny temat, ale jak zacznę coś pisać to mi wyjdzie jakaś psychoanaliza... Bo ja jestem łakomczuch okropny i niereformowalny i strasznie się tego wstydzę... No to może jak na forum napiszę, to jak w AA mi to ulży?
1) kiedyś byłam uzależniona od różnych takich "cosiów" które się dodaje do mleka (czekoladowe kulki, miodowe kółeczka i takie tam). Mogłam to "rąbać" na sucho, bez zapitki, tak jak normalni ludzie jedzą chipsy... Teraz niestety nie mogę kontynuować tego uzależnienia, przeminęło wraz z nadejściem diety bg. Tak, wiem że istnieją zamienniki, ale jak dla mnie malutka paczuszka kulek a`20,00 zł, to już nie to... Ale za to codziennie rano mogę swobodnie obserwować poczynania swojego dziecka, które powolutku staje się koneserem powyższej żywności... Nie jest lekko.
2) krówki... koniecznie kruche... oj, zawsze zaczyna się od jednej... a potem już tylko papierki zostają, zupełnie nie wiadomo kiedy... #-o
3) sery typu Brie. "Tylko kawałeczek"... Efekt wiadomy...
4) Oliwki... j/w, aż do dna słoika, przy czym objętość owego nie gra roli...
Jak sobie jeszcze coś przypomnę, to dopiszę... A teraz idę poszukać, może jeszcze jakaś krówka się uchowała...???
1) kiedyś byłam uzależniona od różnych takich "cosiów" które się dodaje do mleka (czekoladowe kulki, miodowe kółeczka i takie tam). Mogłam to "rąbać" na sucho, bez zapitki, tak jak normalni ludzie jedzą chipsy... Teraz niestety nie mogę kontynuować tego uzależnienia, przeminęło wraz z nadejściem diety bg. Tak, wiem że istnieją zamienniki, ale jak dla mnie malutka paczuszka kulek a`20,00 zł, to już nie to... Ale za to codziennie rano mogę swobodnie obserwować poczynania swojego dziecka, które powolutku staje się koneserem powyższej żywności... Nie jest lekko.
2) krówki... koniecznie kruche... oj, zawsze zaczyna się od jednej... a potem już tylko papierki zostają, zupełnie nie wiadomo kiedy... #-o
3) sery typu Brie. "Tylko kawałeczek"... Efekt wiadomy...
4) Oliwki... j/w, aż do dna słoika, przy czym objętość owego nie gra roli...
Jak sobie jeszcze coś przypomnę, to dopiszę... A teraz idę poszukać, może jeszcze jakaś krówka się uchowała...???
Ja z kolei jestem uzależniona od chlebków ryżowych (styropianów) i to tylko konkretnej firmy. Po prostu ubóstwiam jedzenie tego chlebka i czasami tak sie nim napcham na sucho, że nie mogę się poźniej ruszać. Ponadto uwielbiam jabłka, fasolę i czereśnie.
Kiedyś byłam uzależniona od bananów suszonych. Potrafiłam w ciągu tygodnia zjeść 1 kg. suszu lub więcej (kompletna wariatka), jednakże teraz mi przeszło, gdy dowiedziałam się że zawierają one gluten.A i zapomniałabym o sałacie, po prostu ją kocham i zajadam się nią jak królik O:)
Kiedyś byłam uzależniona od bananów suszonych. Potrafiłam w ciągu tygodnia zjeść 1 kg. suszu lub więcej (kompletna wariatka), jednakże teraz mi przeszło, gdy dowiedziałam się że zawierają one gluten.A i zapomniałabym o sałacie, po prostu ją kocham i zajadam się nią jak królik O:)
Również czarne oliwki i pistacje (aż się "zasolę" )
Mozarella...na cieplo, na zimno, na slodko, w sosie, zapiekana, z ziołami, na ostro z pomidorami...mmmm
No i niestety słodycze :? Kiedyś to było mleczko w tubce...przeszlo mi wraz z uczuleniem na mleko...obecnie ptasie mleczko waniliowe
[ Dodano: Sro 28 Cze, 2006 07:27 ]
Również czarne oliwki i pistacje (aż się "zasolę" )
Mozarella...na cieplo, na zimno, na slodko, w sosie, zapiekana, z ziołami, na ostro z pomidorami...mmmm
No i niestety słodycze :? Kiedyś to było mleczko w tubce...przeszlo mi wraz z uczuleniem na mleko...obecnie ptasie mleczko waniliowe
Mozarella...na cieplo, na zimno, na slodko, w sosie, zapiekana, z ziołami, na ostro z pomidorami...mmmm
No i niestety słodycze :? Kiedyś to było mleczko w tubce...przeszlo mi wraz z uczuleniem na mleko...obecnie ptasie mleczko waniliowe
[ Dodano: Sro 28 Cze, 2006 07:27 ]
Również czarne oliwki i pistacje (aż się "zasolę" )
Mozarella...na cieplo, na zimno, na slodko, w sosie, zapiekana, z ziołami, na ostro z pomidorami...mmmm
No i niestety słodycze :? Kiedyś to było mleczko w tubce...przeszlo mi wraz z uczuleniem na mleko...obecnie ptasie mleczko waniliowe
Jest miłość wariatka egoistka gapa
Orzeszki pistacjowe itp. to jem tak długo aż się paczka nie opróżni.
Tak samo jest z misiami haribo, dlatego wolę kupować małe opakowania
Tak samo jest z misiami haribo, dlatego wolę kupować małe opakowania
Ostatnio zmieniony sob 09 gru, 2006 21:28 przez Agniesia, łącznie zmieniany 1 raz.
- little-angel
- Forumowicz
- Posty: 130
- Rejestracja: pn 26 gru, 2005 22:35
- Lokalizacja: Szczecin
Hehe, ja też jestem łakomczuch okropny, ale w przeciwieństwie do Kabran, jakoś się tego nie wstydzę
Też kiedyś pożerałam całymi opakowaniami, na sucho, płatki kukurydziane. Było to przed odkryciem, z czego robi się słód Oczywiście teraz już tego nie robię (niestety...). Za to nachosy, i owszem, jak zacznę paczkę, to nie skończę, aż pojawi się dno...
Oprócz tego owoce sezonowe - zwłaszcza truskawki, czereśnie, arbuzy. W końcu sezon jest krótki, trzeba się najeść na zapas
Poza tym groszek zielony, na surowo, prosto ze strączków wyłuskiwany, to jest coś, od czego mnie nie oderwiesz. Jak byłam mała i jeździłam do babci na wieś, to chodziliśmy z bratem ciotecznym do ogrodu wyżerać groszek prosto z grządek - wracaliśmy prawie turlając się z przejedzenia (na szczęście babcia miała duży ogród )
Największa jazda to chyba słonecznik. Najlepiej taki świeży, jaki jest tylko w sezonie. Jak się przypnę do takiego, to kończę wyłącznie w dwóch wypadkach: kiedy skończy mi się słonecznik albo kiedy tak obetrę sobie czubek języka, że nijak nie mogę dalej jeść. Potem oczywiście usta i palce prawej ręki mam całe czarne, a paznokcie w stanie koszmarnym, ale słonecznik zawsze wygrywa. Poza sezonem z braku laku jadam paczkowany (zawsze w łupinkach do wyłuskania, bez łupinek to jakoś nie to samo).
No i jeszcze czekolada. Ona jakoś tak znika, zupełnie nie rozumiem gdzie i kiedy Zawsze najpierw jest tylko jedna mała kosteczka... a potem naraz nie ma czekolady 8-[ normalnie mówię wam, strasznie nietrwałe te czekolady robią w dzisiejszych czasach Dlatego programowo staram się nie kupować czekolady, bo kupić i mieć w domu czas jakiś to dla mnie po prostu niewykonalne...
Hmm, przeczytałam to co napisałam i naszła mnie refleksja: no tak, i ja się dziwię, czemu tak jakoś schudnąć mi się nie udaje
Też kiedyś pożerałam całymi opakowaniami, na sucho, płatki kukurydziane. Było to przed odkryciem, z czego robi się słód Oczywiście teraz już tego nie robię (niestety...). Za to nachosy, i owszem, jak zacznę paczkę, to nie skończę, aż pojawi się dno...
Oprócz tego owoce sezonowe - zwłaszcza truskawki, czereśnie, arbuzy. W końcu sezon jest krótki, trzeba się najeść na zapas
Poza tym groszek zielony, na surowo, prosto ze strączków wyłuskiwany, to jest coś, od czego mnie nie oderwiesz. Jak byłam mała i jeździłam do babci na wieś, to chodziliśmy z bratem ciotecznym do ogrodu wyżerać groszek prosto z grządek - wracaliśmy prawie turlając się z przejedzenia (na szczęście babcia miała duży ogród )
Największa jazda to chyba słonecznik. Najlepiej taki świeży, jaki jest tylko w sezonie. Jak się przypnę do takiego, to kończę wyłącznie w dwóch wypadkach: kiedy skończy mi się słonecznik albo kiedy tak obetrę sobie czubek języka, że nijak nie mogę dalej jeść. Potem oczywiście usta i palce prawej ręki mam całe czarne, a paznokcie w stanie koszmarnym, ale słonecznik zawsze wygrywa. Poza sezonem z braku laku jadam paczkowany (zawsze w łupinkach do wyłuskania, bez łupinek to jakoś nie to samo).
No i jeszcze czekolada. Ona jakoś tak znika, zupełnie nie rozumiem gdzie i kiedy Zawsze najpierw jest tylko jedna mała kosteczka... a potem naraz nie ma czekolady 8-[ normalnie mówię wam, strasznie nietrwałe te czekolady robią w dzisiejszych czasach Dlatego programowo staram się nie kupować czekolady, bo kupić i mieć w domu czas jakiś to dla mnie po prostu niewykonalne...
Hmm, przeczytałam to co napisałam i naszła mnie refleksja: no tak, i ja się dziwię, czemu tak jakoś schudnąć mi się nie udaje
Ostatnio zmieniony śr 28 cze, 2006 18:15 przez kfiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Bosze, z czego Ty chcesz chudnąc kobietokfiatek pisze:...Hmm, przeczytałam to co napisałam i naszła mnie refleksja: no tak, i ja się dziwię, czemu tak jakoś schudnąć mi się nie udaje
Ja to co innego, odkad jestem na diecie, to nie mogę się pozbyć bszusia
Nie byłam na diecie, to ciągle był wzdęty, teraz dieta a on nie chce zniknąć
Ostatnio zmieniony śr 28 cze, 2006 18:33 przez Agniesia, łącznie zmieniany 1 raz.